Warszawska giełda rozmawia z Komisją Nadzoru Finansowego o nowych zasadach tworzenia warunków obrotu dla kontraktów terminowych na akcje. Chodzi o to, aby zostały one zapisane w bardziej ogólny sposób, tak by nie było konieczności wskazywania na konkretną spółkę, której walory będą bazą dla nowych futures. Dzięki temu GPW będzie mogła błyskawicznie dopasować ofertę do potrzeb rynku.
Przedstawiciele giełdy nie ukrywają, że chodzi o szybkie wprowadzenie do obrotu kontraktów na akcje atrakcyjnych debiutantów. Chodzi m.in. o duże państwowe spółki: Polską Grupę Energetyczną, Eneę czy PZU. W takich przypadkach popyt na oferowane papiery często przewyższa podaż. Niewykluczone, że część inwestorów, którym nie uda się nabyć pożądanej liczby akcji, zainteresuje się rynkiem terminowym.
Szansa na nowe strategie
- To bardzo dobre rozwiązanie. Jeżeli kontrakt na daną spółkę znajdzie się szybko w obrocie, to może stanowić alternatywę dla oferty publicznej, w której pozyskanie odpowiedniej liczby akcji może być trudne. Pojawić się mogą przy tym ciekawe strategie inwestycyjne - komentuje Grzegorz Zalewski, ekspert Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Kontrakty na akcje nie są specjalnym "hitem" dla inwestujących. Średni dzienny wolumen obrotu w pierwszych czterech miesiącach roku wyniósł niespełna 1,2 tys. instrumentów. Średnia dla całego rynku terminowego to 55,2 tys. sztuk (z czego najpopularniejsze były futures na WIG20). Dlatego też GPW myśli o uatrakcyjnieniu tego segmentu rynku. W ubiegłym roku ujednoliciła np. tzw. mnożniki (liczba akcji przypadająca na kontrakt). Teraz władze giełdy chcą mieć większą elastyczność w doborze spółek.