Wczorajsza sesja w końcu wytrąciła rynek z marazmu, w jakim znajdował się on od dłuższego czasu. Ostatnim większym ruchem było pamiętne wybicie z 11 kwietnia. Później przyszło nam jedynie mieszać się między wsparciem a oporem. Wczoraj ten opór został pokonany, co pociąga za sobą pewne skutki. Po pierwsze, neguje on wspomniany ruch z 11 kwietnia, a więc równocześnie neguje przewagę podaży, jaka po tamtejszym wybiciu niedźwiedziom się należała. Teraz rynek ponownie wszedł w stan równowagi. Tym samym żadna ze stron nie ma przewagi w średnim terminie.

Wyjście ponad poziom oporu ma także konsekwencje w posiadanych pozycjach. Jest to bowiem sygnał do wzrostu, a więc jeśli ktoś do tej pory posiadał krótkie pozycje, to powinien je zamknąć, a jeśli ktoś był poza rynkiem, to wybicie było dobrym momentem na wejście na rynek. Oczywiście po jego długiej stronie. Rosnąca LOP wskazuje, że tą ostatnią możliwość wybrało całkiem sporo graczy. Inna sprawa, że po drugiej stronie także pojawił się kapitał. Zatem nie tylko "byki", ale i "niedźwiedzie" są pewni siebie. Biorąc pod uwagę zmiany na rynku wydaje się to ryzykowne.

Trzeba pamiętać, że wzrost LOP jest raczej czynnikiem potwierdzającym panującą tendencję, a więc skoro ceny rosną wraz z rosnącą LOP, można oczekiwać dalszej zwyżki. Kolejnym czynnikiem wzmacniającym wczorajszą zwyżkę cen jest wartość obrotu. Okazała się ona dwukrotnie większa od obrotu uzyskiwanego na kilku poprzednich sesjach.

Biorąc pod uwagę krótki termin, upieranie się "niedźwiedzi" przy grze na spadek cen jest zaskakujące. Technicznie wczoraj pojawił się sygnał optymistyczny. Nie wszyscy jednak kierują się tylko analizą techniczną. Inne czynniki raczej nie skłaniają do odważnych zakupów. Można uznać, że ostatnimi wzrostami, a zwłaszcza takim, jak ten wczorajszy, świat dyskontuje możliwość poprawy sytuacji w USA. Problem w tym, że na razie to tylko możliwość. W tej chwili więcej mamy argumentów za dalszym spowolnieniem niż za szybkim przyspieszeniem wzrostu gospodarczego. Optymizm w ostatnim czasie jest więc nieco na wyrost. Niektórzy obserwatorzy już sam ten wzrost zdają się uznawać za sygnał poprawy.

To ryzykowna teza. Wzrost cen jest wynikiem obstawiania przez uczestników poprawy sytuacji. Obstawianie pozostaje obstawianiem. Równie dobrze może się nie udać.