Chociaż zdaniem niektórych fachowców, jeszcze w tym tygodniu ceny ropy naftowej mogą przekroczyć kolejny okrągły poziom - tym razem 125 USD za baryłkę - wczoraj nic takiego się jednak nie stało. Po wtorkowym rekordzie ropa od rana taniała, a spadek jeszcze przyspieszył po publikacji zaskakujących danych amerykańskiego Departamentu Energii.
Przed publikacją danych o zapasach ropy w Ameryce, cena najważniejszego z surowców oscylowała na rynku nowojorskim wokół 122 USD za baryłkę. Znajdowała się więc nieco poniżej rekordowych 122,73 USD, zanotowanych w trakcie sesji poprzedniego dnia. Część inwestorów postanowiła zrealizować zyski, lekką zachętą do sprzedaży kontraktów mogło być też umocnienie dolara na międzynarodowym rynku walutowym. Po 16.30 naszego czasu, gdy rządowy raport pokazał, że w zeszłym tygodniu w USA import ropy przyspieszył, wskutek czego poziom jej zapasów zwiększył się bardziej, niż oczekiwali analitycy (o 5,6 mln baryłek, wobec spodziewanych 1,6 mln baryłek), ceny spadły nieco mocniej. Za baryłkę płacono 121,04 USD, o 0,8 proc. mniej niż na wtorkowym zamknięciu.
Na rekordowo wysoki poziom cen ropy wpływa niepokój, że jej podaż może okazać się niewystarczająca, nawet mimo obserwowanego spowolnienia w USA i na świecie. Według Shokri Ghanema, odpowiadającego za ropę w Libii, decyduje jednak spekulacja i jeszcze przed piątkiem ceny ropy mogą dojść do 125 USD.
Na rynku ICE Futures Europe w Londynie ropa gatunku Brent osiągnęła we wtorek rekordową cenę 120,99 USD. Wczoraj staniała poniżej 120 USD.