Mówi się, że małe i średnie firmy są fundamentem gospodarki. To hasło jest szczególnie popularne w Niemczech, ale - jak się okazuje - podobnie jest i u nas. Ich udział w tworzeniu produktu krajowego brutto sięga 50 proc. Pod względem przychodów i wielkości wypracowywanego zysku są porównywalne z dużymi korporacjami.

O tym, co dzieje się w małych firmach, nie wiadomo jednak zbyt wiele. Z pewnością ich losy nie są tak ekscytujące, jak wydarzenia w dużych korporacjach, które - gdy dokonują przejęć, to kwoty idą w dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych, a jeśli zwalniają pracowników, to nie kilku, ale przynajmniej kilkuset. Także zyski jednej dużej firmy są zupełnie nieporównywalne z wynikami wypracowywanymi przez pojedynczego przedstawiciela sektora MSP.

O tym, jaka jest sytuacja małych i średnich firm, można się przekonać, śledząc podejście instytucji finansowych do tego sektora. Widać coraz większą chęć kredytowania takich podmiotów, co świadczy o przekonaniu banków, że ryzyko z tym związane jest stosunkowo niewielkie. Można popatrzeć również z nieco innej perspektywy: walki o klientów bankowości prywatnej. Właściciel nawet stosunkowo niedużego przedsiębiorstwa - jeśli udało mu się utrzymać na rynku przez kilka, kilkanaście lat - gdy zdecyduje się je sprzedać, ma zagwarantowany status milionera.

A więc - chociaż w sektorze MSP nie ma spektakularnych wydarzeń, to tam są prawdziwe konfitury. I nie mają na to wpływu nawet krytykowane od lat trudne warunki prowadzenia biznesu w Polsce. Dla ludzi z żyłką biznesową nie jest to przeszkoda nie do pokonania.