Następni do euro dopiero za pięć lat?

Unijni decydenci wierzą, że stosunkowo szybko śladem Słowacji do eurolandu podążą kraje z nią sąsiadujące. Wielu ekonomistów jest jednak odmiennego zdania

Aktualizacja: 27.02.2017 15:53 Publikacja: 14.05.2008 00:42

Rok 2013 - dopiero tę datę wielu ekonomistów wymienia jako ewentualny moment następnego poszerzenia Europejskiej Unii Walutowej (EMU). A i wówczas gotowa i chętna do wprowadzenia unijnej waluty może być tylko część członków. Przyczyny tak długiej przerwy są różne, ale najważniejsze to brak perspektyw na szybkie obniżenie inflacji oraz wzrost nastrojów eurosceptycznych.

"Perspektywy przyjęcia euro pozostają ważną kotwicą dla większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które dołączyły do Unii Europejskiej w latach 2004 i 2007. Jednakże plany wczesnego jego wprowadzenia stopniowo ulegają zmianom" - zauważają w najnow-

szym opracowaniu ekonomiści banku UniCredit. Także oni twierdzą, że najwcześniejsze rozszerzenie granic eurolandu mogłoby nastąpić w 2013 r. Piszą w tym kontekście o Polsce, Czechach i Węgrzech. Inni analitycy zwracają jednak uwagę, że umieszczenie w tym gronie tego ostatniego państwa jest co najmniej ryzykowne. Problematyczna jest sytuacja krajów bałtyckich, które zdają się na dłuższy czas uwięzione w pułapce mechanizmu ERM-2.

Mało kto wierzy w terminy

Przypomnijmy, że 1 stycznia swoją koronę na euro zamieni najpewniej Słowacja. W 2007 r. krok ten uczyniła Słowenia. Tymczasem do wstąpienia do EMU prawnie zobowiązane są wszystkie kraje regionu. Żaden z nich bowiem nie zagwarantował sobie w traktacie akcesyjnym prawa do suwerenności monetarnej, którym cieszą się Wielka Brytania i Dania. Co ciekawe, klauzuli "opt-out" nie wynegocjowała także Szwecja, która jednak najwyraźniej nic sobie z tego nie robi.

- W obecnej sytuacji mówić można nie tyle o najbardziej prawdopodobnym terminie przystąpienia do strefy euro kolejnych krajów, ile o terminie najwcześniejszym - zaznacza w rozmowie z "Parkietem" Istvan Zsoldos, ekonomista Goldman Sachs International z Londynu. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia stwierdził przy okazji publikacji ostatniego "Raportu o Konwergencji", że kraje regionu "robią duże postępy" w kierunku euro, jednak niewielu ekonomistów podziela jego zdanie. Według ostatniego konsensusu agencji Reuters, najwcześniej poszerzenia Europejskiej Unii Walutowej możemy spodziewać się w 2012 r. i będzie ono dotyczyło jedynie Litwy i Estonii.

Chodzi nie tylko o inflację

Żaden z ośmiu krajów regionu (bez Słowacji) nie spełnia obecnie kryterium inflacyjnego (dopuszczalny limit wynosi dziś 3,2 proc.). Poza tym jedynie kraje bałtyckie uczestniczą w mechanizmie walutowym ERM-2. - Nie wyobrażam sobie, by na przykład Polska przyjęła euro przed 2013 r., bo musiałaby już w marcu 2009 r. wstąpić do ERM-2. A na to się nie zanosi, bo decydenci nie będą chcieli ryzykować zwiększenia się inflacji na skutek usztywnienia kursu waluty - uważa Istvan Zsoldos.

Spośród kryteriów konwergencji większość krajów spełnia jedynie te dotyczące deficytu budżetowego i długu publicznego. Najlepiej radzą sobie na tym polu Bułgaria oraz Estonia, której budżetem może jednak zachwiać obserwowane już twarde lądowanie gospodarki.

To jednak nie koniec problemów, przyprawiających o ból głowy brukselskich urzędników. Zdaniem Michała Dybuły, głównego ekonomisty polskiej filii BNP Paribas, jedynym krajem naszego regionu, który w ciągu kilku lat mógłby wymienić walutę, są Czechy, gdzie idea ta jest jednak coraz mniej popularna. Przed marcową reelekcją prezydent Vaclav Klaus zobowiązał się do nierezygnowania z korony "tak długo, jak będzie to korzystne dla obywateli".

Nowy trend dotyczy jednak nie tylko Czech. - Niektóre kraje świadomie przyjmują politykę wyczekiwania. Także w Polsce politycy, którzy kilka lat temu mówili o jak najszybszej konwersji, dziś zmieniają ton wypowiedzi - mówi Istvan Zsoldos. Przeciwną postawę prezentują władze krajów bałtyckich (chciałyby przystąpić w 2012 lub nawet 2011 r.) i Rumunii. Ta ostatnia jednak, w zgodnej opinii ekonomistów, otrzyma zgodę Unii najwcześniej w latach 2015-2016. Prawdopodobnie ten sam termin dotyczy BułgNiewiadomą będzie kurs Węgier po nadchodzących wyborach.

Nie pięć, a dwadzieścia pięć?

- Przy założeniu, że realna konwergencja gospodarek regionu będzie trwać, po przyjęciu euro przełoży się ona na dalszy wzrost inflacji. W tym kontekście kraje te powinny zdecydować się na taki ruch dopiero za około 25 lat - twierdzi Michał Dybuła. Raffaella Tenconi z Dresdner Kleinwort sądzi, że nawet Słowacja podjęła tę decyzję zbyt wcześnie.

Interesujące, iż ostatnio także w Brukseli pojawiły się głosy, że integracja walutowa powinna przystopować. Ekonomiści UniCredit twierdzą, że nawet przyjęcie Słowacji nie jest jeszcze przesądzone.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego