O chińskiej przewadze w minionym kwartale poinformował przedstawiciel japońskiego rządu Keisuke Tsumara, przyznając, że najnowsze dane dotyczące produktu krajowego brutto w obu krajach w przeliczeniu na amerykańskie dolary dają Chinom drugie miejsce na świecie. Dodał jednak, że ze względu na różnice w obliczaniu wpływu czynników sezonowych z ostateczną zmianą miejsc w tym rankingu lepiej byłoby poczekać do końca roku. Zwłaszcza że w całym pierwszym półroczu Japonia jest przed Chinami.
[srodtytul]Bardzo słaby kwartał Japonii[/srodtytul]
Przed wprowadzeniem tych sezonowych poprawek japoński PKB wyniósł w minionym kwartale 1,2883 bln USD, a chiński 1,3369 bln USD. Japończycy zwiększyli swój PKB w minionym kwartale jedynie o 0,1 proc., co daje zannualizowany (w sumie w czterech ostatnich kwartałach) wzrost o 0,4 proc. To o wiele mniej od przewidywanych przez analityków 2,3 proc. i od 2,4 proc. w tym samym okresie w USA. Obliczany rok do roku japoński PKB wzrósł w minionym kwartale o 2 proc., a chiński o 10,3 proc.
W porównaniach kwartalnych Chiny wyprzedziły Japonię już w ostatnich trzech miesiącach 2009 r. W pierwszym kwartale bieżącego roku kolejność jednak wróciła do wcześniejszej normy, bo japońska gospodarka wtedy bardzo przyspieszyła. Zannualizowany wzrost PKB wyniósł w I kwartale aż 4,4 proc., do czego przyczyniły się zarówno doskonałe wyniki eksportu, jak i wydatki konsumpcyjne, do których zachęcał rządowy program stymulacyjny. W minionym kwartale oba te filary zawiodły. Eksport netto zwiększył PKB jedynie o 0,3 pkt procentowego, najmniej od trzech kwartałów, a wydatki konsumpcyjne, wytwarzające około 60 proc. PKB, w ogóle nie wzrosły, po raz pierwszy od roku.
Na wzrost konsumpcji nie ma co liczyć, bo rząd zapowiedział, że już nie będzie dofinansowywał zakupu samochodów czy elektroniki, a wyniki eksportu pogarsza bardzo silny kurs jena. Dyrektor finansowy Hondy Yoichi Hojo bardzo obrazowo przedstawił skutki działania mocnego jena: – Jeśli japońska gospodarka będzie musiała funkcjonować przy kursie 85 jenów za dolara, to skończy się katastrofą, bo kraj nie będzie w stanie zarobić na eksporcie tyle, by zapłacić za importowane surowce.