Ponad połowa analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga przewiduje jednak, że w przyszłym tygodniu ropa dalej będzie drożała w wyniku zakłócenia dostaw z powodu napięcia utrzymującego się w Libii i krajach Bliskiego Wschodu. Po południu na londyńskiej ICE za baryłkę ropy Brent płacono 111,45 USD w porównaniu ze 111,36 USD na czwartkowym zamknięciu.
Cena miedzi kontynuowała czwartkowy wzrost, do czego przyczynił się przede wszystkim raport o poprawie nastrojów amerykańskich konsumentów. Gospodarka USA zużywa najwięcej miedzi po chińskiej. Pod koniec notowań na LME za tonę miedzi z dostawą za trzy miesiące płacono 9704 USD, wobec z 9502 USD w czwartek.
[ramka]Komentarz
Koniec tygodnia przyniósł wreszcie zwyżki indeksów na największych rynkach akcji po obu stronach Oceanu Atlantyckiego. Inwestorzy oswoili się już trochę z tym, co dzieje się w Libii. Przyszło im to tym łatwiej, że na razie trwająca tam wojna domowa nie spowodowała większych perturbacji na rynku ropy naftowej, a wcześniejsze spadki na giełdach były przede wszystkim skutkiem obaw o niezakłóconą podaż ropy, a nie o losy Kaddafiego czy przyszłość libijskiej demokracji. Gdy przestały zatem odgrywać kluczową rolę informacje z północnej Afryki, o przebiegu notowań znowu decydowało to, co zazwyczaj, czyli wiadomości makroekonomiczne z największych krajów i komunikaty ze spółek. A pod tym względem w piątek w obu kategoriach więcej było informacji dobrych niż złych.
Szczególnie dobre wrażenie, zwłaszcza w USA, zrobił raport Uniwersytetu Michigan wskazujący na niespodziewanie duży wzrost obliczanego tam indeksu nastrojów amerykańskich konsumentów. Znalazł się on na poziomie najwyższym od trzech lat. Wskaźnik ten od lat śledzony jest z największą uwagą, bo od tego, ile Amerykanie wydadzą na zakupy, w 70 proc. zależą losy tamtejszej gospodarki.