Jak wynika z najnowszego raportu Urzędu Regulacji Energetyki, wskaźnik rentowności tego sektora sięgnął niemal 9,7 proc. W przypadku elektrociepłowni kogeneracyjnych (jednoczesna produkcja energii i ciepła) oscylował wokół 13 proc.
Ale, jak tłumaczą eksperci, tak wysoki wskaźnik rentowności nie jest typowy dla branży. Wynika zarówno ze zmniejszenia kosztów stałych o 8 proc. i wzrostu przychodów o 6,4 proc, jak też z niższych na początku 2016 roku o ponad 5 proc. kosztów czarnego paliwa (75 proc. ciepłowni opalanych jest w Polsce węglem). Istotne znaczenie miało również przeszacowanie majątków.
– Gdyby nie odpisy dużych koncernów, jak PGE czy Tauron, które zaburzyły statystykę, to rentowność sektora ciepłownictwa systemowego byłaby porównywalna do poziomu z lat ubiegłych, czyli kształtowałaby się w okolicach 2–3 proc. – twierdzi Jacek Szymczak, szef Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
Niższe koszty paliwa w 2015 r. i pierwszej połowie 2016 r. kształtowały taryfy na ubiegły rok. Tegoroczne i przyszłoroczne będą już pod wpływem drożejącego węgla, który od wakacji do przełomu 2016 i 2017 roku poszedł w górę o 40–80 proc. (w zależności od gatunku). – Jeśliby wziąć wyłącznie pod uwagę wyższe koszty, to musiałby nastąpić średnio w kraju kilkuprocentowy wzrost cen ciepła. Na to jednak nakłada się polityka regulatora, który nie zawsze uwzględnia całość kosztów. Tym razem jednak ma być inaczej, bo ciepłownie muszą mieć pieniądze na modernizacje i inwestycje – dodaje Szymczak.
To może być tylko preludium do dalszych podwyżek. Bo w kolejnych latach branżę czekają wydatki na dostosowanie się do zaostrzonych norm środowiskowych. Sektor dostanie też nowy system wsparcia po 2018 r.