Mniej znane oblicze ludzi rynku kapitałowego

Jeżdżą na nartach, uprawiają sporty walki, grają w szachy, żeglują, jeżdżą konno czy też na rowerze – osoby, które zawodowo związane są ze światem wielkich pieniędzy, starają się znaleźć czas także na realizację własnych pasji. Jak zresztą sami przyznają, bez tego ciężko byłoby normalnie funkcjonować. Świat jednak nie kończy się na pracy i rynku kapitałowym, chociaż ten oczywiście pochłania zdecydowaną część ich czasu.

Publikacja: 28.12.2019 08:49

Zazwyczaj widzimy ich elegancko ubranych. Możemy usłyszeć ich opinie na różne, często bardzo skomplikowane temat związane z szeroko rozumianym światem finansów. Kiedy jednak gasną światła, ludzie związani zawodowo z rynkiem kapitałowym też mają chwile wytchnienia. Chociaż, jak sami przyznają, czasu wolnego jest za mało, to mimo wszystko starają się wygospodarować kilka chwil, by spędzić czas ze swoimi bliskimi, ale także by oddać się swoim pasjom.

Narty wielką miłością rynku

W zasadzie co osoba, to inne hobby i różna historia. O niektórych z nich powszechnie wiadomo. Na rynku kapitałowym mamy do czynienia chociażby z licznym gronem narciarzy zjazdowych. Ich rywalizację możemy obserwować co roku w Bukowinie Tatrzańskiej podczas konferencji organizowanej przez Izbę Domów Maklerskich. Poziom, jaki prezentują, jest najlepszym dowodem na to, że narty to nie tylko miły przerywnik w obowiązkach, ale także wielka pasja.

Jeszcze do niedawna niekwestionowanym królem zimy był Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich, który na stoku nie pozostawiał konkurencji żadnych złudzeń. Chętnych do tego, aby mu dorównać, nie brakuje i w ostatnim czasie niektórym się to udało. Mówiąc o narciarzach na rynku kapitałowym, nie sposób nie wspomnieć chociażby o Radosławie Olszewskim, prezesie DM BOŚ, Mariuszu Dąbkowskim, prezesie Millennium DM, czy też Wiesławie Rozłuckim, pierwszym prezesie GPW. Wśród kobiet prym wiedzie z kolei Iwona Sroka, była prezes KPDW, obecnie związana z grupą Murapol.

Nieznane historie

Niektóre pasje ludzi rynku są jednak mniej znane i wcale nie takie oczywiste. Ile osób bowiem wie, że prezes GPW Marek Dietl od prawie 15 lat trenuje rekreacyjne karate kyokushin? Albo że Grzegorz Zawada, dyrektor BM PKO BP, czyli jednego z największych biur maklerskich w Polsce, w wolnych chwilach jeździ konno? Rozmawiając z ludźmi rynku nie tylko na tematy zawodowe, można często usłyszeć bardzo ciekawe historie, które naprawdę potrafią zaskakiwać. Postanowiliśmy więc zaprezentować nieco inne oblicze osób z rynku, które nie jest wyłącznie skoncentrowane na indeksach, inwestorach, spółkach czy też funduszach.

Świat przecież nie kończy się na pracy i rynku kapitałowym. Dla wielu osób realizacja pasji jest odskocznią od codziennych obowiązków i sposobem na to, żeby tydzień po tygodniu stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie stawia nasz rynek. – Praca w IGTE i IZFiA wypełnia znaczną część mojego czasu. Mimo to, a może dzięki temu, staram się dbać o kondycję i relaks psychiczny – przyznaje Małgorzata Rusewicz, prezes IGTE, a od stycznia również prezes IZFiA. – Gdyby nie sport, zwariowałbym z tym naszym rynkiem – dodaje Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Pasje i hobby: Czym w wolnych chwilach zajmują się czołowe postacie rynku?

Jarosław Dominiak prezes, SII

Generalnie sport jest moim „driverem" i pozytywną „korbą" – jeden zimowy, czyli biegówki, latem z kolei kolarstwo szosowe (co do zasady również biegam, jeżdżę na zjazdówkach i uprawiam windsurfing, ale to nie tekst pod tytułem „100 pasji Dominiaka"). W lecie obowiązkowo jestem w Alpach, by powspinać się rowerem szosowym na kultowe podjazdy, na które zawodowcy podjeżdżają na Giro i Tour de France (na TdF byłem 14 razy, na Giro – 9). Odreagowuję, obcuję z naturą. Przez kilka godzin przejeżdżasz 100 km i jesteś „fit", masz kondycję. Za to zimą od 10 lat głównie biegam na nartach (zamieniłem ze zjazdówek). Fantastyczny sport, a z Wrocławia mamy blisko do Jakuszyc, mekki narciarstwa biegowego. Są tam fantastyczne krajobrazy, można zresetować głowę, pozwala mi to także utrzymywać formę przez zimę, by nie być zdrewniałym na wiosnę. Jest to sport, który daje formę, nie obciąża stawów, rodzinny, rzekłbym: wielopokoleniowy (częste obrazki: spacerujące dzieci, rodzice i dziadkowie razem). Nie tylko ja z rynku kapitałowego biegam na biegówkach. Mógłbym wymienić wiele osób: prawników, ludzi z banków, prezesów spółek giełdowych. Jeśli chodzi o starty, to regularnie biorę udział w Biegu Piastów na 50 km. W ubiegłym roku razem z Michałem Stępniewskim z KDPW biegliśmy z kolei na biegówkach (w lipcu!) w Australii w Kangaroo Hoppet (42 km). Bez tego wszystkiego zwariowałbym z tym naszym rynkiem. Szczerze mówiąc to, że SII nie zdecydowało się przenieść do Warszawy, na co wskazywałaby logika, to w jakiejś mierze też efekt tego, że tu u nas, na Dolnym Śląsku, bliżej jest do gór, można więc uprawiać więcej aktywności fizycznej – a mamy wybitnie usportowiony zarząd. Oczywiście czasu jest za mało i chciałoby się więcej (to przez te delegacje do Warszawy), ale nie ma co narzekać.

Grzegorz Zawada dyrektor, BM PKO BP

Pasją do jeździectwa zaraziła mnie kilka lat temu moja córka Marta, która jest aktywną zawodniczką we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego. Początkowo były to raczej sporadyczne przejażdżki i nauka podstaw, tym trudniejsza, że rozpoczęta w wieku mocno seniorskim. Z biegiem czasu wciągałem się coraz bardziej i zacząłem trenować skoki przez przeszkody pod okiem trenerów Marty. Efekty były na tyle przyzwoite, że zacząłem nawet z powodzeniem startować w amatorskich zawodach. Niestety, jeździectwo to sport wymagający bardzo dużo czasu i obowiązki zawodowe nie pozwoliły mi kontynuować „kariery" sportowej. Nadal pozostaję jednak aktywny. Dwa–trzy razy w tygodniu trenuję skoki pod okiem trenerów z podwarszawskiej Stajni Prado. Często spędzam też niedzielne poranki, galopując po plaży nad Wisłą. Konie to doskonała odskocznia od rynku finansowego, jednocześnie dostarczająca sporej dawki adrenaliny, a zarazem ucząca cierpliwości i pokory. No i oczywiście kibicuję Marcie podczas jej startów w zawodach.

Mirosław Kachniewski prezes, SEG

W swoim życiu zawodniczo uprawiałem tylko szachy, ale nie wszystkim kojarzy się to ze sportem. Kilkanaście lat temu musiałem pobiec za rowerkiem syna i to był początek pasji sportowej – maratony, ultramaratony, trekkingi w wysokich górach, żeglarstwo w wersji ekstremalnej, sporty walki. Z wiekiem to trochę ewoluuje i bieg staram się zamieniać na chód, karate na jogę, a żeglowanie na łagodniejszą wersję – raczej po morzach ciepłych niż za kołem podbiegunowym. Tylko z wysokich gór trudno mi się wyleczyć, ale pracuję nad tym.

Małgorzata Rusewicz prezes, IGTE, wiceprezes, IZFiA

Praca w IGTE i IZFiA wypełnia znaczną część mojego czasu. Mimo to, a może dzięki temu, staram się dbać o kondycję i relaks psychiczny. W tygodniu regularnie ćwiczę na siłowni. To pozwala mi pozbyć się stresu, wzmocnić organizm i nabrać pozytywnej energii. Kiedy przychodzi dłuższy weekend i nadarza się okazja, korzystam z aktywności fizycznych. Przez wiele lat jeździłam na nartach oraz konno, często i odważnie. Niestety, kontuzje po wypadkach przy uprawianiu obu sportów skończyły się tym, że na nartach nie jeżdżę już wcale. Przy koniach pozostałam, choć jest to bardziej okazjonalne. Szczęśliwie moje sportowe zainteresowania obejmują także żeglarstwo. Pływać zaczęłam jeszcze na studiach. Pierwszy raz na żaglówkę zabrał mnie mój chłopak. Z czasem został moim mężem, a pływać do dziś lubimy tak bardzo, że trudno nam sobie wyobrazić rok bez wypadu na Mazury. Wiatr, słońce, bajdewind, przechyły, a potem zachód słońca i kolacja z przyjaciółmi w marinie pozwalają się oderwać od codzienności i docenić cudowność tego, co nas otacza. Poza tym lubię sięgać po lekturę science fiction czy fantastykę. Poza rozrywką pozwala poszerzyć wyobraźnię i lepiej przyjrzeć się nam samym.

Marek Dietl prezes, Giełda Papierów Wartościowych

Czasy, kiedy chodziłem do zerówki i pierwszej klasy szkoły podstawowej, przypadają na lata 80. W tym okresie postrzeganie Polaków w Niemczech – również Zachodnich – było umiarkowanie pozytywne. Sytuacja przenosiła się również na stosunki szkolne. Młodemu Polakowi w Monachium nie było łatwo, moja dziecięca pasja wzięła się więc z chęci wzmocnienia tężyzny fizycznej. Rozpocząłem od treningów judo. Po powrocie do Polski pod wpływem oglądanych filmów zainteresowałem się karate, ale te zajęcia były w naszym kraju dozwolone dopiero od 15. roku życia. Udało mi się jednak dostać do klubu nieco wcześniej, w wieku 12 lat. Częste przeprowadzki sprawiły, że ostatecznie trenowałem siedem różnych sztuk walki w dziewięciu różnych klubach w trzech państwach. Stąd też, ze względu na ciągłe zmiany, trudno mi było w danej sztuce osiągać sukcesy sportowe. Od 2005 r. trenuję natomiast rekreacyjnie karate kyokushin.

Marcin Dyl prezes, IZFiA

Moją pasją od zawsze są szachy i brydż. Gra w szachy daje mi przyjemność i jednocześnie odpowiada mojemu temperamentowi. Pozwala się skupić i porządkować myśli, jednocześnie analizować działania moje i otoczenia. W czasach, gdy dominuje szybki i głośny tryb życia, w szachach odnajduję spokój i koncentrację. Cenię tę grę za możliwość rozwoju umiejętności obserwacyjnych, zdolności zapamiętywania, rozwój wyobraźni i niezwykłą przejrzystość. Szachy nie kłamią, na planszy widać wszystko, nic się nie da ukryć, nie ma pozorów, oszukiwania, nieczystych ruchów. Trzeba więc umieć planować, opracowywać strategię i na bieżąco ją weryfikować, co doskonale przekłada się na inne aspekty życia, w tym pracę zawodową. W szachach uczymy się podejmowania decyzji i przewidywania ich długoterminowych konsekwencji tak, aby zaprojektować zwycięską strategię. Drugą pasją, której się oddaję już od czasów studenckich, jest brydż. Mam stałe grono przyjaciół, z którymi spędzam wolne chwile. Ta gra z kolei pozwala na rozwój kompetencji, które dzisiaj nazywa się miękkimi, jak praca w grupie, odporność na stres czy niestandardowe i analityczne myślenie. W przeszłości zajmowałem się z wielkim oddaniem fotografią, z zapamiętaniem wędrowałem po górach, a nawet śpiewałem w chórze u dominikanów. Dzisiaj jednak nie starcza mi na to czasu. Jestem bardzo zadowolony, że pasję do szachów przekazałem synom, którzy są na tyle zaawansowani, że nie tylko wygrywają turnieje, ale też pokonują swojego dziadka. Mam więc w rodzinie już trzecie pokolenie szachistów. Widzę, jak szachy pomagają synom w rozwoju ich umiejętności intelektualnych. Bardzo natomiast ubolewam, że obecnie szuka się znacznie prostszych rozrywek umysłowych.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza