Chodzi propozycje przyszłorocznych stawek za przesył energii z elektrowni do domów i przedsiębiorstw, które co roku składają spółki zajmujące się dystrybucją w grupach PGE, Tauron, Enea, Energa oraz innogy (wcześniej RWE). Na razie żadna z czterech firm należących do państwowych koncernów (innogy jest z tego od lat zwolnione) nie złożyła jeszcze w URE wniosków dotyczących taryf sprzedaży energii dla gospodarstw na 2017 r.
Bo dziś tylko ta grupa ma ustalaną co rok na sztywno stawkę. Biznes od dawna kupuje prąd według cen dyktowanych przez wolny rynek.
Spółki niechętnie ujawniają, co znalazło się w propozycjach taryf wysłanych już regulatorowi. Te na przesył – jak wynika z naszych informacji – wskazują raczej na możliwość podwyżek w 2017 r. – Skoro regulator chce mieć efektywnego i spełniającego normy jakościowe dystrybutora, to powinien zastanowić się nad zwiększeniem strumienia gotówki na ten cel – postuluje Przemysław Piesiewicz, wiceprezes ds. strategii Energi. Nie chce na razie mówić o oczekiwaniach spółki co do taryf sprzedażowych.
Zdaniem analityków wyższe opłaty przesyłowe są bardzo prawdopodobne. Co prawda prezes URE w wytycznych do obliczania taryfy wyznaczył poziom średnioważonego kosztu kapitału na poziomie zbliżonym do tegorocznego (5,63 proc. w 2017 r. wobec 5,67 proc. w 2016 r.). Jednak w trakcie procesu taryfowego ma zdecydować o wielkości tzw. wskaźnika regulacyjnego. W odróżnieniu od lat poprzednich może być on różny dla poszczególnych spółek