W poniedziałek wskaźnik największych firm zyskał ułamek procentu i dzień kończył na poziomie 2202 pkt. Minimalne zmiany na plus notował też indeks najmniejszych firm. WIG zyskał 0,2 proc., a mWIG40 0,5 proc. Obroty po piątkowych „wiedźmach” spadły z 2,6 mld zł do zaledwie 1 mld zł. Z tego na WIG20 przypadło 770 mln zł, z czego niemal 200 mln zł zebrał ciągle spadający Orlen. Rynek pozostaje słaby i próby ataku popytu kończą się w punkcie wyjścia. Trwająca konsolidacja już chyba się wszystkim znudziła. Ale czy będzie lepiej? Teraz sezon świąteczny, potem Nowy Rok i Trzech Króli, potem czekanie na inaugurację Trumpa, a potem na jego pierwsze decyzje. Rynek ma do wyboru – idziemy w górę, czy jednak większą siłę przyciągania ma 2100 pkt? Jesteśmy ponad 15 proc. od szczytu hossy, do ogłoszenia bessy niewiele brakuje…
Podobnie jak w Polsce, ważniejsze rynki Europy świętowały. Handlowano w Rosji i Turcji. Przed Wigilią DAX stracił 0,2 proc. FTSE 250 podczas krótszej, wigilijnej sesji zyskał 0,8 proc., CAC 40 tylko 0,1 proc. W skrócie – w Europie też świąteczny marazm.
24 grudnia wskaźniki w USA rosły, odrabiając straty po środowej i czwartkowej wyprzedaży spowodowanej sprowadzaniem rynku na ziemię w kwestii inflacji przez szefa Fedu. Wczorajsze zmiany z kolei były niewielkie. Dow Jonesy lekko rosły, z kolei S&P 500 i Nasdaq Composite oraz 100 nieznacznie spadły. Nadal czuć było świąteczne rozleniwienie.
Piątek w Azji to głównie zwyżki wskaźników – Nikkei 225 zdrożał o 1,8 proc. Na drugim biegunie ze stratą 1 proc. znalazł się KOSPI.