Przypomnijmy, że poprzednie raporty okazywały się przysłowiowym zimnym prysznicem dla optymistycznych oczekiwań. Może tym razem będzie wreszcie inaczej? Według obecnych oczekiwań główny wskaźnik inflacji CPI powinien spaść do 8 proc., co byłoby poziomem najniższym od ośmiu miesięcy, a jednocześnie lekko w dół powinna też drgnąć uznawana za ważniejszą inflacja bazowa CPI (do 6,5 z 6,7 proc.).

Wyczekiwane przez rynek oznaki złagodzenia presji inflacji to oczywiście tylko jedna strona medalu. Druga zaś to, będące kosztem walki z inflacją, postępujące schładzanie wzrostu gospodarczego. Najnowsza cykliczna ankieta Fedu wśród pożyczkodawców pokazała gwałtowne zaostrzanie wymogów kredytowych oraz podnoszenie marż, co jest typowym i niezawodnym sygnałem podążania gospodarki w kierunku recesji.

Można sobie nietrudno wyobrazić, że ewentualne pozytywne niespodzianki w czwartkowych danych o inflacji sprzyjałyby oczekiwaniom na szybsze zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, co przy okazji wydłużyłoby październikowo-listopadowe odreagowanie na rynkach akcji. Ale pamiętajmy, że klasyczne bessy na Wall Street (2008, 2000–2001) definitywnego końca dobiegały dopiero po silnym, recesyjnym wyskoku stopy bezrobocia. Owa stopa na razie w październiku dopiero lekko drgnęła w górę (3,7 proc.) w okolicę ośmiomiesięcznego maksimum.