Po kilku tygodniach nudy poniedziałek przyniósł prawdziwy przełom. Nie był to jednak kierunek, na który liczyli inwestorzy. Atmosfera niepokoju wzmocniona kolejnymi negatywnymi informacjami z Eurolandu doprowadziła do spadków o skali nieobserwowanej od wielu miesięcy. Indeks WIG20 stracił wczoraj 3,3 proc., WIG spadł natomiast o 2,9 proc. Dla obydwu indeksów poniedziałkowa sesja była najgorszą od listopada 2011 r. O skali niepokoju najlepiej świadczyć może to, że żadnej spółce z indeksu WIG20 nie udało się zakończyć dnia na plusie.
W poniedziałek czerwono było również na innych europejskich giełdach. Rynek w Atenach stracił 7,1 proc. 3,2 proc. stracił niemiecki DAX, 4,9 proc. rosyjski RTS. Złe nastroje wśród inwestorów to pokłosie kolejnych informacji o kłopotach krajów strefy euro. W piątek pojawiły się pogłoski, że pomoc dla Grecji może zostać zablokowana w niemieckim parlamencie, jeśli Grecy będą chcieli renegocjować dotychczasowe ustalenia. Przecenę spotęgowały doniesienia z Hiszpanii – region Walencji poinformował, że będzie ubiegał się o pomoc rządu, gdyż istnieje ryzyko niedotrzymania zobowiązań finansowych. Piątkową sesję można jednak nazwać ciszą przed burzą, jaka nastąpiła w poniedziałek. W weekend pojawiły się pogłoski, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy wstrzyma pomoc dla Grecji. Poproszeni o komentarz przedstawiciele MFW poinformowali, że będzie on dyskutował z władzami tego kraju o tym, co zrobić, by grecki program gospodarczy „wrócił na właściwe tory". Ta wypowiedź nie pomogła parkietom – obserwowane od rana spadki utrzymały się do zamknięcia notowań.
Niechęć inwestorów do bardziej ryzykownych rynków doprowadziła też do przeceny złotego. Za dolara rano trzeba było zapłacić 3,4493 zł, o 0,8 proc. więcej niż na zamknięciu poprzedniej sesji. Euro kosztowało 4,1738 zł (wzrost o 0,3 proc.), a frank szwajcarski 3,4764 zł (w górę o 0,3 proc). Wieczorem osłabienie było już znacznie głębsze. Do dolara polska waluta traciła 1,5 proc., a do euro i franka 1,1 proc.