Polska waluta ma dobrą passę od grudnia ub.r. Gdy jednak z początkiem lutego kurs euro ustabilizował się tuż powyżej 4,30 zł, zdecydowana większość ekonomistów i analityków oceniała, że aprecjacja polskiej waluty dobiegła końca. W połowie marca kurs euro sforsował jednak barierę 4,30 zł, a we wtorek chwilowo spadł poniżej 4,24 zł. Tak tanie euro nie było od ponad roku. Po zaskakującym umocnieniu złotego eksperci nie są skłonni kategorycznie wykluczyć jego dalszej aprecjacji. Ale wiary w ten scenariusz nie mają.
„Trump trade" w odwrocie
Choć dla polskiej gospodarki kluczowy jest kurs złotego wobec euro, klucze do notowań tej pary walutowej tkwią dziś za Atlantykiem.
– Na rynkach finansowych zmieniło się podejście do dolara. „Trump trade" gaśnie w oczach – mówi „Parkietowi" Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Terminem „Trump trade" określano grę inwestorów na umocnienie dolara po wygranej Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Na rynkach finansowych za dobrą monetę wzięto jego deklaracje, że rozrusza amerykańską gospodarkę. To z kolei wywołało oczekiwania, że Rezerwa Federalna będzie musiała podwyższać stopy procentowe szybciej, niż wcześniej zakładano. Skutkiem była aprecjacja dolara i odpływ kapitału z rynków wschodzących, w tym z Polski.
– Inwestorzy zanadto uwzględnili w cenach aktywów pobudzenie gospodarki USA przez administrację Trumpa. Jego obietnice trzeba dziś podzielić przez dwa, wiele z nich nie zostanie zrealizowanych – zauważa w rozmowie z „Parkietem" Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.