Droga, którą japońska korporacja przebyła od warsztatu założonego w 1948 roku przez Soichiro Hondę do kolosa, produkującego nie tylko samochody i motocykle, ale też samoloty, maszyny budowlane i rolnicze oraz roboty i silniki, była długa, chwilami kręta, ale wiodła zawsze do celu. Podczas tych siedmiu dekad koncern stawiał swoje kamienie milowe. To na pewno pierwsze autko marki – mały dostawczy T360, to niewątpliwie Honda S500, z którą na początku lat 60. japońska marka rozpoczęła wielką sportową przygodę. S500 nie tylko otworzył drogę dla kolejnych wyczynowych konstrukcji, ale był także pierwszym masowo produkowanym przez Hondę samochodem. Potem przyszedł czas Hondy Prelude i CR-X. O wszystkich tych modelach pisałem.
Dziś słów kilka o naprawdę poważnym zawodniku, który zbierał w sobie wszystkie doświadczenia poprzedników i był (wciąż jest!) niewątpliwie inżynierskim cudeńkiem. Dość wspomnieć, że został zaprojektowany jako rywal dla Ferrari 348, a to dowodzi wielkich ambicji. Mowa oczywiście o Hondzie NSX – bezkompromisowej, technologicznie zaawansowanej, będącej wizytówką siły japońskiej motoryzacji. Te ambicje rosły stopniowo. Honda od dawna już dostarczała silniki dla McLarena do bolidów Formuły 1. Trudno się dziwić pragnieniu o własnym supersamochodzie, jednak przeznaczonym do ruchu drogowego, nie na tor.
Prace ruszyły w 1984 roku. Projektantami NSX byli: Ken Okuyama, Masato Nakano i Shigeru Uehara, ale linię nadwozia pomógł nakreślić Pininfarina. Do pracy zaangażowano też mistrza Formuły 1, samego Ayrtona Sennę. To m.in. jego rady uczyniły ten wóz tak udanym. Pracowano z rozmachem, stawiając na nowatorskie rozwiązania konstrukcyjne. Jest to pierwsze na świecie seryjne auto z całkowicie aluminiowym nadwoziem. Podwozie i części zawieszenia wykonano z lekkich stopów. Debiutował tu również silnik ze zmiennymi fazami rozrządu. Motor 3.0 V6, dysponujący mocą 275 KM, umieszczono centralnie tuż za kierowcą. Ten ostatni czuje się nieco jak pilot myśliwca F-16, który był inspiracją przy projektowaniu kokpitu.
Sukces Hondy NSX był pełny. Skradła serca wielu sław, np.: Toma Cruise'a, Harrisona Forda, Billa Gatesa, Michaela Jordana czy Roberta Redforda. Słynne jest zdanie niemieckiego kierowcy Hansa-Joachima Stucka, który po testach na torze Nurburgring powiedział: „Ta Honda to najlepsze Ferrari". Wytwarzano ją 15 lat, od 1990 do 2005 roku. Te nowsze modele kosztowały w polskich salonach około 650 000 zł. Dziś, marząc o Hondzie NSX, musimy mieć trochę mniej. Znakomicie utrzymany egzemplarz z 1990 roku, sprowadzony ze Szwajcarii, został wyceniony na 269 000 zł. Jest wart tej sumy.