To był pierwszy samochód marki Porsche. Jego produkcja ruszyła w 1948 r., ale sama koncepcja zrodziła się w głowie Ferdynanda Porsche jeszcze przed wojną. Marzył mu się wyrafinowany i aerodynamiczny sportowy wóz. Przedstawił nawet śmiały projekt sygnowany oznaczeniem typ 114, który napędzał umieszczony centralnie silnik V10 chłodzony wodą, ale ten nie spodobał się Hitlerowi. Plan trzeba było zredukować i za bazę koncepcyjnego coupé posłużył VW Garbus. Gdy syn słynnego konstruktora wrócił po wojnie do pomysłu, wdrożył właśnie tę skromniejszą wersję.
Produkcyjny model 356 miał m.in. volkswagenowskie zawieszenie, podwozie oraz silnik, czterocylindrowy i chłodzony powietrzem, umieszczony z tyłu. Karoseria autorstwa Erwina Komenda była w prototypach aluminiowa, ale ostatecznie zdecydowano się na stalową. W ofercie marki były coupé i kabriolety. Trzeba dodać, że wraz z kolejnymi seriami jakość auta rosła, było przeprojektowywane, miało coraz lepsze osiągi i coraz mniej z Garbusa. Ostatnia wersja 356C, wprowadzona w 1964 r., miała nawet tarczowe hamulce i opcjonalnie montowany 95-konny motor SC – najmocniejszy pushrod (silnik z rozrządem typu OHV), jaki kiedykolwiek został wytworzony w Porsche. Ten wóz był naprawdę szybki. Stanowił zapowiedź tego, co marka pokaże w najbliższej przyszłości, bo wkrótce świat poznał następcę modelu 356 – Porsche 911.
Jak łatwo policzyć, najmłodsze z oryginalnych Porsche 356 to samochody ponad 50-letnie. Niełatwo znaleźć egzemplarze w dobrym stanie. Stąd popularność replik tego wspaniałego modelu. Zdarza się, że kosztują one więcej niż nowy model Porsche. Przykładem jest replika z nadwoziem z włókna szklanego wykonanego przez firmę Vintage Speedsters, z dyskretnymi ukłonami w stronę współczesnych technologii, warta około 100 tys. dol. Nic jednak nie zastąpi klasyka w pełni oryginalnego, zadbanego i otoczonego fachową troską. Taki wóz potrafi osiągnąć cenę onieśmielającą. Jak model 356 SC, zarejestrowany jako rocznik 1964 i wyceniony na 649 tys. zł.
„Ten egzemplarz wyjechał z fabryki 19 grudnia 1963 r. i został wysłany do importera Porsche w Stanach Zjednoczonych. Jego pierwszy właściciel Donald Zerwer odebrał dostawę w Chicago. Od nowości ten model SC miał czerwony lakier Signal Red z czarnym skórzanym wnętrzem i był wyposażony w opony Dunlop 165-15" – czytamy w opisie Stacji Klasyki. Po sprowadzeniu do Polski nowi właściciele zafundowali temu pięknemu autu kompleksową renowację. Został rozebrany do ostatniej śrubki. Silnik oraz cały układ napędowy zostały w pełni wyremontowane. Nadwozie przed dokonaniem napraw blacharskich zostało oczyszczone w kąpieli chemicznej, a następnie zabezpieczone technologią KTL. To tzw. kataforeza – jedna z najnowocześniejszych i najlepszych metod do nakładania farby na przedmiotach metalowych, która charakteryzuje się bardzo wysoką odpornością antykorozyjną. Rdza nie ma szans. Dziś ten wóz jest prawdopodobnie w lepszym stanie, niż gdy opuszczał fabrykę.