Jednocześnie jednak nie udało się wciąż jeszcze pokonać ważnych średniookresowych barier. Dla WIG stanowi ją szczyt z końca sierpnia, dla S&P 500 ubiegłoroczna górka. W piątkowe popołudnie oba indeksy znajdowały się przy tych silnych oporach. W obu też przypadkach mają one symboliczne znaczenie, gdyż ich pokonanie stanie się ostatecznym potwierdzeniem, że obawy z poprzednich miesięcy związane z kryzysem zadłużeniowym inwestorzy uznają za przesadzone. Jednocześnie jednak dopóki te bariery pozostają nieprzebite istnieje ryzyko kontynuacji korekty albo w płaskiej formie, albo w końcu w postaci głębszego spadku, który w przypadku WIG mógłby sprowadzić indeks w okolice 40,7 tys. pkt.

W kolejnych dniach warto obserwować nadal to, co będzie się działo z cenami surowców, bo wciąż stanowią brakujący element obrazu średnioterminowych zwyżek na rynkach ryzykownych aktywów. Choć ostatnie dni niewiele zmieniły obraz rynku towarów, to raczej go wzmocniły, niż pogorszyły. To, co zwracało uwagę, to przede wszystkim siła na tle słabnącego euro.

To można traktować jako wstępny sygnał sugerujący lepszą passę towarów w kolejnych tygodniach. Trzeba jednocześnie przyznać, że wspólna waluta w relacji do dolara przez ostatnie dni zrobiła krok w stronę zniżkowego scenariusza, a to sugerowałoby utrzymywanie się słabości surowców na tle akcji.

Drugim brakującym elementem do tego, by mówić o trwałości wzrostu na giełdach, jest zmiana nastawienia analityków wyceniających walory. Do tej pory nie doszło do wyraźnej zmiany ich nastawienia, jeśli chodzi o określanie cen docelowych. W niektórych przypadkach można wręcz mówić o tym, że kursy giełdowe dużych spółek są wyższe od wycen analityków. Bez wątpienia zmiana nastawienia przez nich do atrakcyjności firm stanowiłaby na dłuższą metę wsparcie dla koniunktury.

Elementem, który ogranicza potencjał zwyżkowy giełd, jest rosnący optymizm inwestorów. W Ameryce optymistów jest już ponad dwa razy więcej niż pesymistów (w ankiecie Investors Intelligence), a średni udział akcji w portfelach aktywnie zarządzanych stanowi 73 proc. przy coraz mniejszej skłonności do gry na zniżkę sygnalizowanej przez zaangażowanie największego pesymisty wśród zarządzających (krótka pozycja w akcjach na 35 proc. portfela, czyli najniższy poziom od kwietnia 2011 r.). Malejący pesymizm jest warunkiem koniecznym wystąpienia większej korekty, gdyż wtedy grupa inwestorów skłonna kupować akcje nawet po niewielkiej zniżce staje się bardzo ograniczona.