W trakcie wczorajszego handlu doszło do pogłębiania spadku, jaki trwa od szczytu z ostatniego czwartku. Tylko ten fakt ma znaczenie.
Notowania rozpoczęły się niemal dokładnie na poziomie poniedziałkowego zamknięcia. Regularne notowania na Wall Street, które były równie nudne jak na GPW, nie mogły być impulsem dla notowań w Warszawie. Także wydarzenia poniedziałkowego popołudnia okazały się zbyt mało istotne. Przypomnieć warto, że koncern Alcoa nieoficjalnie rozpoczął sezon publikacji wyników finansowych za II kw. O ile raport koncernu aluminiowego okazał się nieznaczne lepszy od oczekiwań, to nastroje popsuły się lekko po zapowiedzi producenta procesów AMD o słabszych wynikach za II kw. Spółka swoje osiągnięcia poda w czwartek w przyszłym tygodniu. Fala osłabienia nie dotarła jednak do Polski, choć wycena samego AMD spadła o 10 proc.
Pierwsze minuty po rozpoczęciu notowań na rynku akcji przypominały przebieg sesji poniedziałkowej. Także i tym razem do akcji dość szybko przystąpiła podaż. Nie była to znacząca wyprzedaż. Obrót na sesji był niski od samego początku. Mimo to ceny spadły do poziomu 2166 pkt, a tym samym zbliżyły się do wsparcia z 25 czerwca na odległość mniejszą niż 20 pkt. Już wtedy atak na wsparcie wydawał się mało prawdopodobny. Przeprowadzenie takiej akcji przy znikomym obrocie nie miałoby sensu, gdyż sygnał nie miałby potwierdzenia w aktywności. Jeszcze przed południem ceny rozpoczęły wzrost i doszło do pojawienia się nowego maksimum sesji. Ta zwyżka zakończyła podobieństwo przebiegu notowań do tego, co działo się w poniedziałek.
Wzrost cen nie był duży. Nadal zakładamy, że trwa spadek, którego częścią może być test minimum z 25 czerwca. Przełamanie tego wsparcia oznaczałoby powrót do nastawienia negatywnego. Lepiej by było, gdyby taki sygnał miał poparcie w obrocie.