Według MFO, producenta profili stalowych wykorzystywanych m.in. w branży budowlanej i materiałów budowlanych, sytuacja nie jest dobra i to nie tylko bezpośrednio w obszarach, w których działa spółka, ale w całej gospodarce. To negatywnie wpływa na nastroje konsumentów i w rezultacie na zgłaszane zapotrzebowanie. – Ograniczony popyt spotyka się z zawirowaniami na rynku stali oraz znaczącym wzrostem kosztów produkcji, co odbija się na marżach. Kilkuset procentowe wzrosty cen energii i obciążenia związane z emisjami powodują, że energochłonne zakłady, jak na przykład huty, wygaszają nieopłacalną produkcję w Europie – zauważa Jakub Czerwiński, członek zarządu MFO. Jego zdaniem w dłuższej perspektywie może to powodować ograniczoną dostępność stali w UE i wzrost jej cen. Ponadto z danych GUS i doniesień prasowych wyłania się obraz pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, co z perspektywy pracodawcy wydaje się korzystne, gdyż trochę łagodzi presję płacową i pozwala na uzupełnienie braków kadrowych. Z drugiej strony, rosnąca inflacja i obawa o utrzymanie miejsc pracy negatywnie oddziałują na nastroje i decyzje inwestycyjne.
– Nie jest łatwo w takich warunkach trzymać cenę, przerzucać na odbiorcę wzrost kosztów i budować marżę. Oczywiście na rynkach eksportowych łatwiej jest bronić marży niż na sprzedaży krajowej – mówi Czerwiński. Z tego powodu spółka nadal zamierza wzmacniać swoją obecność na rynkach zagranicznych. W Polsce ożywienia spodziewa się w II kwartale 2023 r. Wówczas sytuacja popytowa powinna się stopniowo poprawiać. Zarząd liczy też na spadki cen stali co pozwoliłoby odbudowywać marże.
Negatywne czynniki
W tym roku z wieloma czynnikami wpływającymi z jednej strony na popyt, a z drugiej na poziom kosztów musi mierzyć się grupa Ferro, jeden z największych w regionie sprzedawców armatury sanitarnej i instalacyjnej oraz źródeł ciepła. – Ubiegły rok był bardzo mocny, a w tym roku wystąpiło wiele czynników, które negatywnie wpływają na niektóre rynki, w tym wojna w Ukrainie, wysoka inflacja oraz istotny wzrost stóp procentowych. Sytuacja jest zróżnicowana na poszczególnych rynkach i w poszczególnych segmentach – twierdzi Wojciech Gątkiewicz, prezes Ferro. Dodaje, że o ile pewne schłodzenie da się zaobserwować w biznesie armatury sanitarnej, o tyle segment armatury instalacyjnej notuje wysoki popyt. W efekcie zarząd stawia na dywersyfikację geograficzną i produktową, która pozwala na złagodzenie wpływu wahań popytu na poziom realizowanej ogółem sprzedaży, co będzie istotne również w kolejnych kwartałach. – Będziemy kontynuować rozwój naszej oferty w kierunku coraz większej kompleksowości i konsekwentnie zwiększać naszą obecność w segmencie szeroko pojętych ekologicznych źródeł ciepła, odpowiadając na bieżące i przewidując przyszłe rynkowe megatrendy. Oczekujemy, że ten rok w naszej branży sprzedażowo będzie nadal bardzo dobry, nieco lepszy niż 2021, ale z uwagi na znaczące wzrosty kosztów marże mogą być pod presją – uważa Gątkiewicz.
Dla grupy istotne znaczenie mają koszty zakupu produktów, którymi handluje, ich transportu oraz wysokość świadczeń pracowniczych. Na niekorzyść działa wysoki kurs dolara, który zwiększa ceny surowców i logistyki (frachtu) wyrażone w złotówkach. Na przejściowo podwyższonym poziomie Ferro może odnotowywać koszty finansowania prowadzonej działalności. Niezależnie od tego spółka stara się na bieżąco dostosowywać ceny oferowanych produktów do dynamicznie zmieniających się realiów rynkowych. Pod uwagę brane są zarówno koszty, jak i popyt na poszczególne wyroby. Zarząd zapewnia, że dobre relacje z partnerami biznesowymi i rozsądna polityka w zakresie kształtowania cenników oraz działania efektywnościowe pomagają utrzymywać marże na dobrym poziomie, co jest jednak utrudnione w warunkach niestabilnego otoczenia.
Cognor, producent wyrobów hutniczych, zauważa, że ostatnio w segmencie produktów dla budownictwa nastąpiło szczególnie duże tąpnięcie. – Wolumen sprzedaży pręta żebrowanego spadł z 45 tys. ton w III kwartale 2021 r. do 16 tys. ton w III kwartale 2022 r. W ostatnich trzech miesiącach tego roku spodziewamy się jeszcze mocniejszego spadku, bo zeszłoroczna baza sięga aż 67 tys. ton – mówi Krzysztof Zoła, członek zarządu Cognoru. Zauważa, że II połowa ubiegłego roku stała pod znakiem boomu w budownictwie mieszkaniowym. Z kolei teraz sytuacja makroekonomiczna i geopolityczna jest diametralnie inna. Z tego powodu nie spodziewa się wzrostu popytu. – Jeśli chodzi o kolejne kwartały, to nie liczymy na wzrosty w asortymencie budowlanym. Nie ma ku temu na razie żadnych podstaw – twierdzi Zoła. Jego zdaniem zmianę mogą spowodować takie zdarzenia, jak zakończenie wojny w Ukrainie, spadek inflacji i przesilenie na rynku długu. Dla Cognoru szczególnie dotkliwe są dziś jedynie koszty zakupu gazu. Koszty nabycia energii firma ma zabezpieczone po cenach z 2020 r., a ceny złomu spadają w związku z malejącym popytem.