Taka kwota oznaczać może, że tegoroczny ambitny plan (25 mld zł przychodów) już się powiódł.
Ministerialny licznik opiera się jednak na rozliczeniu memoriałowym (według wartości podpisanych umów), a nie rzeczywistych wpływach do kasy państwa. Statystyki uwzględniają zatem 7,53 mld zł, jakie Polska Grupa Energetyczna zapłacić ma za 84,2 proc. akcji Energi. Na tę transakcję musi się jednak zgodzić Urząd Kontroli Konkurencji i Konsumentów, co wcale nie jest pewne. Dane Ministerstwa Finansów pokazują, że na koniec października przychody z prywatyzacji wynosiły 16,6 mld zł.
Z uwagi na komplikacje ze zbyciem walorów Energi MSP zależało na szybkiej sprzedaży posiadanych walorów Enei wartych około 5,6 mld zł. Pierwotnie zakładano domknięcie transakcji w grudniu. Przesunięcie ostatecznego terminu na marzec oznaczać może, że realizacja planu stoi pod znakiem zapytania.
– Prawdopodobnie ten rok ponownie pokaże, że niekoniecznie można polegać na wysokich wpływach ze sprzedaży państwowego majątku. W?2010 roku niższy, niż planowano, deficyt może jeszcze zbilansować prywatyzacyjne braki. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że w sytuacji, kiedy dług publiczny jest blisko poziomu 55 proc. PKB, dla rządu ważny jest każdy dodatkowy miliard zmniejszający potrzeby pożyczkowe – mówi Maja Goettig, główna ekonomistka Banku BPH.
W 2009 r. wpływy z prywatyzacji sięgnęły 6,97 mld zł wobec 12 mld zł zapisanych w ustawie budżetowej. Rząd może jednak dowolnie dysponować jedynie ponad połową wpływów z tego tytułu. Pozostała część trafia na rozmaite fundusze prywatyzacyjne.