– Można równie dobrze założyć, że stanie się to jutro, jak i za kilka miesięcy. Moim zdaniem wydarzy się to jednak w tym roku. Wnioskuję tak m.in. na podstawie wypowiedzi zarządu – mówi Konrad Księżopolski, analityk Espirito Santo Investment Bank.
Tymczasem TP, która odwołała się od decyzji KE do Sądu Unii Europejskiej jeszcze w 2011 r., ocenia w sprawozdaniu za 2012 rok, że postępowanie przed tą instancją może trwać dwa–trzy lata. Potem – przypomina – stronom postępowania przysługuje odwołanie do Trybunału Sprawiedliwości. Z raportu telekomu wynika, że w listopadzie ub.r. do sprawy przed Sądem UE przyłączyła się Netia. W lutym br. stanowisko miała przedstawić w tej sprawie Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji.
Na rynku słychać, że kolejne posiedzenie w luksemburskim sądzie może odbyć się w marcu. Nie udało nam się tego jednak wczoraj potwierdzić.
Pół miliarda kary, jaką może zapłacić TP, to dodatkowy czynnik ryzyka uwzględniany przez maklerów w wycenach akcji polskiego telekomu. M.in. dlatego niektórzy z nich szukają alternatywy dla swoich klientów. Wczoraj w kilku biurach usłyszeć można było pochlebne słowa pod adresem czeskiej Telefóniki, spółki zależnej hiszpańskiego giganta.
Konrad Księżopolski i Przemysław Sawala-Uryasz z UniCredit CA?IB wskazywali, że dywidenda, jaką firma ta wypłaci inwestorom w tym roku, jest atrakcyjniejsza od wypłaty proponowanej zarówno przez TP, jak i przez Magyar Telecom.