Jak podaje działające przy Komisji Europejskiej Wspólne Centrum Badawcze (JRC), począwszy od 2020 r., zamykanie kopalń będzie dostosowane do tempa likwidacji elektrowni węglowych, z których dwie trzecie ma zakończyć pracę do 2030 r. Według JRC do 2025 r. może to doprowadzić do utraty około 77 tys. miejsc pracy, a do 2030 r. już 160 tys. etatów. Szacuje się, że obecnie elektrownie węglowe w UE zatrudniają około 53 tys. osób, a kopalnie 185 tys. pracowników.
– Regiony najbardziej dotknięte transformacją znajdują się w Bułgarii, Czechach, Niemczech, Grecji, na Węgrzech, w Polsce, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Hiszpanii. Niektóre z nich już doświadczają wysokiego poziomu bezrobocia – alarmują autorzy raportu JRC.
Polska jest największym producentem węgla kamiennego w UE, ale także u nas wydobycie tego surowca z roku na rok spada. Licząc od 2000 r., produkcja zmniejszyła się już o 36 proc., sięgając w 2017 r. 65,8 mln ton. Jednocześnie topnieje zatrudnienie w tej branży. Obecnie w górnictwie węgla kamiennego pracuje 82,6 tys. osób, czyli o 30 proc. mniej niż dekadę temu.
Jak szacuje JRC, w wyniku transformacji energetycznej sam Śląsk może utracić nawet 41 tys. miejsc pracy do 2030 r. Kolejne trzy regiony – w Bułgarii, Czechach i Rumunii – prawdopodobnie stracą po około 10 tys. etatów. Dlatego eksperci wskazują, że wycofywanie się z węgla powinno przebiegać w sposób zaplanowany, by nie wywołało wstrząsów w najbardziej dotkniętych nim regionach. Wśród inicjatyw, które mogą pomóc w realizacji tego celu, wymieniają m.in. konieczność przyciągnięcia inwestycji i innowacji, dywersyfikację lokalnej gospodarki oraz przekwalifikowanie pracowników. Rozwiązaniem mogłoby być także przekształcenie terenów pokopalnianych w zakłady wytwarzające energię ze źródeł odnawialnych.