Borussia Dortmund dopiero co wypuściła w świat Norwega Erlinga Haalanda, a w kolejce stoi już następny chłopak, którym zachwyca się cała Europa.
W Dortmundzie potrafią wyszukiwać piłkarskie diamenty i szlifować ich talent. Potrafią też na nich zarabiać. Za Haalanda zapłacili Red Bull Salzburg 20 mln euro, a sprzedali go do Manchesteru City za trzy razy tyle. Bellingham kosztował 25 mln, a wszystko wskazuje na to, że odejdzie za ponad 100 mln. Może stanie się nawet najdroższym zawodnikiem w historii klubu.
Czytaj więcej
Kluby piłkarskie nie potrafią zagwarantować takiego rodzaju wzrostu zysków, jakiego zwykle oczekują akcjonariusze.
Rekord należy do Francuza Ousmane’a Dembélé, który w 2017 r. przeszedł do Barcelony za 140 mln. Borussia za Bellinghama oczekuje nawet 150 mln, ale podobno jest skłonna opuścić nieco kwotę, jeśli reprezentant Anglii pozostanie w Dortmundzie do końca sezonu.
Nastolatkiem interesują się wszyscy europejscy giganci – Chelsea, Liverpool, Manchester City, Paris Saint-Germain czy Barcelona. Ale na prowadzeniu w tym wyścigu znajduje się Real Madryt. Królewscy planują odmłodzenie składu, Bellingham stał się ich głównym celem transferu, w dodatku sam wyraził chęć gry na Santiago Bernabeu.