Muszka z paryskiej tapety

Za kierownicą „Cheviego" 1931 roku można przenieść się w czasy prohibicji i poczuć jak Al Capone, który dzięki zakazowi handlu alkoholem zbił fortunę. Ten stylowy samochód budzi emocje i jest nie lada gratką dla miłośników oldtimerów.

Aktualizacja: 08.02.2017 01:07 Publikacja: 03.09.2013 06:08

Chevrolet independence z 1931 roku to rzadkość na rynku, zwłaszcza w tej, 3-drzwiowej wersji.

Chevrolet independence z 1931 roku to rzadkość na rynku, zwłaszcza w tej, 3-drzwiowej wersji.

Foto: GG Parkiet

Chevrolet to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek samochodowych na świecie. Należąca do koncernu General Motors firma jest czwartą najczęściej kupowaną marką samochodów na świecie. Założyli ją w 1911 roku Louis Chevrolet oraz William C. Durant. Ten pierwszy był szwajcarskim kierowcą wyścigowym, drugi amerykańskim pionierem motoryzacji. Durant dość szybko, bo w 1915 roku, przejął kontrolę nad firmą, wykupując udziały Chevroleta, jednak nazwa pozostała niezmieniona do dziś.

Zabawna historia związana jest z logo marki, tzw. muszką, wprowadzoną w 1914 roku. Istnieje kilka wersji jej powstania, jedna z nich mówi o tym, że inspiracją dla Duranta był wzór z tapety, zdobiącej ściany w hotelowym pokoju, w którym mieszkał on podczas pobytu we Francji, trzy lata przed założeniem spółki motoryzacyjnej.

Gdy z taśm produkcyjnych zjeżdżał opisywany tu model, prohibicja, wprowadzona w 1919 roku, dobiegała już końca, podobnie jak wielki kryzys, trwający do 1933 roku. Ludzie czuli powiew lepszych czasów i znów coraz więcej mieszkańców Stanów Zjednoczonych mogło myśleć o własnym samochodzie. Chevrolet był wówczas najlepiej sprzedającą się marką za oceanem.

Dziś ten ponad 80-letni wóz jest rzadko spotykaną gratką, więc to okazja, która potrafi pobudzić wyobraźnię.

– To bardzo rzadki i wyjątkowy model, wersja 3-drzwiowa, full opcja. W moich rękach jest od 2008 roku, został sprowadzony z Belgii, a poprzedni właściciel miał koncepcję przerobienia go na styl Sahara rodem z filmów o Indiana Jonesie. Bardzo długo szukałem samochodu w stanie, w którym potrzebna jest niewielka renowacja, a podzespoły są sprawne i nieskorodowane. Ciężko jest znaleźć tak dobrą bazę do renowacji (w tym przypadku raczej dopieszczenia). Z braku czasu samochód przeleżał u mnie w garażu przez pięć lat – wspomina właściciel Michał Nieć. – Podwozie jest odczyszczone i zakonserwowane, ma oryginalne opony w bardzo dobrym stanie i zapasowe koło, stylowy kufer na tył samochodu. Do tego skrzynka oryginalnych, amerykańskich części i narzędzi, m.in.: części elektryczne, oryginalny klakson, klamki, uchwyty, chromowane elementy ozdobne, linki, śrubki, przewody itp. Sprawne są podzespoły: hamulce, ręczny, światła. Pod maską 6-cylindrowy silnik 3.2 litra. Pięć lat temu palił, jednak nie wiem, jaki był tam olej i paliwo, dlatego należałoby zrobić mu porządny przegląd, wymienić płyny i powinien działać.

To auto, które wymaga serca i odrobiny pracy. Przystosowanie go do jazdy jest osiągalne nie aż tak wielkim kosztem czasowym i pieniężnym. Warto dodać, że chevrolet independence ma certyfikat z PZM-otu, potwierdzający jego oryginalność. To najważniejszy dokument potrzebny do uzyskania pomarańczowych tablic. Amerykańskie cacko wycenione zostało na 45 tys. zł, ale właściciel nie ukrywa  że jest gotów negocjować. Kto jest w tym dobry, powinien wypróbować siłę swych argumentów.

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę