Związkowcom wrocławskiego Hutmenu nie udało się wczoraj porozumieć z zarządem w sprawie podwyżek płac. Jednak dziś strony spotkają się ponownie.
- Wiadomo, że o płacach trudno się rozmawia, ale klimat dwugodzinnych rozmów oceniam jako dobry. Będziemy szukać kompromisu - komentuje Józef Symonowicz, przewodniczący Solidarności.
- Dopóki rozmowy są w toku, wstrzymuję się od komentarzy - mówi Piotr Górowski, prezes Hutmenu.
Dziś dojdzie do decydujących negocjacji - wczoraj strony poprzestały jedynie na prezentacji stanowisk. Związki przedstawiły maksymalne żądania: 14-proc. podwyżki wynagrodzeń (w tej chwili średnia miesięczna pensja, łącznie z premiami i dodatkami to 3,5 tys. zł) oraz zagwarantowania odpraw, będących równowartością trzyletnich zarobków.
Zarząd oświadczył, że takie żądania są niemożliwe do spełnienia. Wczoraj prezes Górowski nie chciał zdradzić, czy związkowcy mogą liczyć na jakikolwiek wzrost wynagrodzeń. Dodał, że na razie za wcześnie jest na poruszanie tematu odpraw. Na razie nie wiadomo, ile osób będzie musiało odejść z firmy. Hutmen przenosi produkcję do odległej spółki zależnej w Czechowicach-Dziedzicach. Pod koniec czerwca okaże się, czy część produkcji zostanie pod Wrocławiem. Pracę zachowałoby ok. 200 osób z 450 zatrudnionych. Najpierw musi się jednak znaleźć inwestor.