Stwierdzenie to byłoby prawdziwe tylko wówczas, gdyby w połowie 2007 r. było oczywiste, że rynek czeka w najbliższej przyszłości krach. Tymczasem wcale nie było to takie oczywiste. Owszem, akcje były bardzo drogie, ale to samo można było powiedzieć w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy. Wbrew pozorom postępowanie inwestorów niekoniecznie było nieracjonalne. Kupowali oni akcje, ponieważ ich kursy szybko szły w górę. To znana od dawna strategia (zwana podążaniem za trendem) polegająca na wykorzystaniu impetu, czy też momentu panującego na rynku. Można ją streścić jako następującą zasadę: "kupuj akcje, nawet jeśli są drogie, gdy nastroje na rynku wskazują, że akcje te mogą jeszcze bardziej podrożeć". Dlaczego zatem dla wielu inwestorów przygoda z rynkiem akcji skończyła się boleśnie? Ponieważ zapomnieli oni o drugiej zasadzie, która składa się na tę strategię. Brzmi ona "sprzedaj akcje, gdy pojawią się oznaki załamania trendu". Takie oznaki pojawiły się w lecie 2007 r. i wielu inwestorów je zignorowało (licząc na szybkie odbicie). Kupowali akcje, bo ich kursy rosły, ale nie byli gotowi (pod wpływem wspomnianych oczekiwań adaptacyjnych), by je sprzedać (nawet ze stratą), gdy notowania zamiast rosnąć, zaczęły spadać.
[b]6. mit: Skoro kursy akcji spadają,
to nie warto ich kupować[/b]
Taka teza jest prawdziwa jedynie połowicznie. Faktycznie, zgodnie z tym, co pisaliśmy w punkcie 2 i 3, kupowanie akcji tylko dlatego że ich cena spada, jest nieracjonalne. Dlaczego zatem najbogatszy inwestor giełdowy świata Warren Buffett zbudował imperium finansowe, kupując akcje tracące na wartości? Dlatego że kupował (i nadal kupuje) walory nie z prostego powodu, że kursy spadają, ale ponieważ dostrzega inne, fundamentalne powody. Te powody to przede wszystkim niska wycena. Jeśli akcje kosztują mało na tle wypracowywanych przez spółkę zysków, jej przychodów czy też kapitałów, to jest to powód do zakupu akcji w przypadku tzw. strategii inwestowania w wartość (value investing). Różnicę między inwestowaniem w wartość a inwestowaniem tylko dlatego że kurs spada, łatwo wytłumaczyć na prostym przykładzie zaczerpniętym z modnego w pierwszej połowie 2007 r. rynku nieruchomości. W końcu stycznia 2007 r. notowania certyfikatów Funduszu Rynku Nieruchomości Arka zostały przez inwestorów wywindowane powyżej 190 zł. Później zaczęły szybko tanieć. Gdyby kierować się prostą zasadą "kupuj, bo kurs spada", to należałoby np. nabyć certyfikaty po spadku o około 10 proc., do 170 zł. Problem w tym, że później potaniały one jeszcze bardziej - aż do 128 zł (czyli o kolejne 25 proc.).
Jak sytuacja wyglądała natomiast z punktu widzenia strategii inwestowania w wartość, dla której sam spadek kursu jest niewystarczającym powodem do zakupów? U szczytów hossy certyfikaty Arki kosztowały prawie 60 proc. więcej niż przypadające na nie aktywa netto funduszu (które w tym przypadku można przyjąć za dobry wyznacznik wartości). Dopiero gdy kurs spadł do nieco powyżej 130 zł, stał się on niższy od wartości aktywów netto. Dopiero wtedy pojawiła się okazja do "zainwestowania w wartość".