W ostatnich tygodniach zajmowaliśmy się klasycznymi wskaźnikami Parabolic i ATR stworzonymi przed laty przez legendę analizy technicznej Wellesa Wildera. Dziś weźmiemy na tapetę jeszcze jedno dokonanie tego eksperta – wskaźniki tworzące tzw. system ruchu kierunkowego (Directional Movement System).
O ile opisany wcześniej wskaźnik Parabolic został zaprojektowany na potrzeby podążania za trendem, ATR zaś pokazuje zmienność notowań, dzięki czemu może służyć do ustalania wielkości pozycji, to wskaźniki „ruchu kierunkowego" mają jeszcze inne zadanie. Mówiąc najogólniej, ich rola polega na określeniu, kiedy mamy do czynienia z wyraźnym trendem.
Zapotrzebowanie na tego typu narzędzie jest zrozumiałe z punktu widzenia aktywnych traderów. Choćby dlatego, że metody techniczne, które nieźle sprawdzają się w okresie silnych trendów wzrostowych lub spadkowych, często zupełnie tracą swą moc i generują nawet całe serie błędnych sygnałów, kiedy na rynku panuje trend boczny (lub brak trendu, jak kto woli). Gdyby dało się łatwo i obiektywnie stwierdzić, czy w danej chwili istnieje wyraźna tendencja, czy też notowania „idą w bok", można by uniknąć wielu bezproduktywnych sygnałów lub też wykorzystać te narzędzia, które sprawdzają się najlepiej wówczas, gdy nie ma trendu (np. oscylatory).
Zestaw trzech wskaźników
Na system ruchu kierunkowego składają się trzy wskaźniki: +DI (Positive Direction Indicator), -DI (Negative Direction Indicator) oraz ADX (Average Directional Movement Index – dosł. indeks średniego ruchu kierunkowego). Chociaż – jak widać w ramce – sposób obliczania tych indykatorów jest mocno skomplikowany, to w praktyce liczą się tylko dwie rzeczy – po pierwsze kierunek zmian notowań, a po drugie siła zmienności.
Na szczęście sposób interpretacji zestawu wskaźników Wildera jest znacznie bardziej intuicyjny niż metoda ich obliczania. Rosnący +DI to sygnał rosnącej siły byków, natomiast rosnący -DI to oznaka coraz większych zapędów niedźwiedzi. Jeśli spojrzeć na wykresy, to łatwo zauważyć, że niekiedy początek nowej tendencji w przypadku tych wskaźników ma charakter wyprzedzający lub potwierdzający w stosunku do notowań akcji czy indeksów. Można było się o tym przekonać kilkakrotnie w tym roku. Przykładowo coraz wyżej położone lokalne szczyty na wykresie +DI dla WIG zwiastowały poprawę nastrojów na giełdzie na przełomie grudnia i stycznia, a potem na przełomie maja i czerwca. Z kolei w lutym było odwrotnie – początek trendu zwyżkowego na wykresie -DI trafnie zapowiadał niekorzystne dla posiadaczy akcji przesilenie. Na tej podstawie można zaproponować regułę wyszukiwania punktów zwrotnych na rynku, zgodnie z którą warto obserwować wykres tego wskaźnika (+DI lub -DI), który jest w danej chwili najniżej i który jednocześnie zaczyna ustanawiać nowe lokalne maksima (czyli odbija się od dna). Obserwacja wykresu WIG podpowiada jednocześnie, że takie punkty zwrotne wypadają zwykle w miejscach, gdzie ów położony niżej wskaźnik ma za sobą spadek w okolicę kilkunastu pkt (teoretycznie może spaść do zera, choć raczej się to nie zdarza). Historycznie zniżka +DI poniżej 10 pkt w przypadku?WIG była bardzo mocnym?objawem nadciągającego odbicia w górę na rynku akcji, nawet w okresie wielkiej bessy w 2008 r. Ostatnio z takim wydarzeniem mieliśmy do czynienia w połowie maja (przed czerwcowym odreagowaniem), a wcześniej w trakcie sierpniowej paniki.