Decyzja Manciniego wzbudziła we Włoszech szok i niesmak. Szok, bo nic nie wskazywało na to, że selekcjoner zrezygnuje z posady akurat w tym momencie – niecały rok przed Euro 2024, na którym Włosi mają bronić tytułu. Niesmak, bo zarzekał się, że powodem dymisji nie była lukratywna oferta z Bliskiego Wschodu, lecz złe relacje z prezesem federacji Gabriele Graviną, który miał ingerować w jego pracę.
Saudyjczycy tego lata przypuścili transferową ofensywę, namawiając na przeprowadzkę wiele gwiazd futbolu, na czele ze zdobywcą Złotej Piłki, liderem Realu Madryt Karimem Benzemą oraz napastnikiem Paris Saint-Germain Neymarem.
Czarowali obietnicami także trenerów. Czas pokazał, że również Mancini nie okazał się odporny na pokusy szejków. Przez cztery lata jako selekcjoner saudyjskiej reprezentacji ma zarabiać rocznie 25 mln euro (wolne od podatku), czyli ponad pięć razy więcej niż we włoskiej kadrze.
To oznacza, że Mancini znajdzie się w czołówce najlepiej opłacanych szkoleniowców na świecie. Ostatnio podium należało do trenerów pracujących w Hiszpanii i Anglii. W zestawieniu przygotowywanym co roku przez „L’Equipe” prowadził Diego Simeone z Atletico Madryt (34 mln euro), drugi był Pep Guardiola z Manchesteru City (22,4 mln), a trzeci Juergen Klopp z Liverpoolu (17,8 mln). Działania Saudyjczyków sprawią jednak, że na szczycie dojdzie do sporych przetasowań.
Czas odnowy reprezentacji Włoch nie przyszedł
„Jestem zachwycony i zaszczycony, że zostałem wybrany do pełnienia tak prestiżowej roli. To wyraz uznania za pracę, którą wykonałem w poprzednich latach” – oświadczył Mancini w mediach społecznościowych. W krótkim materiale wideo skierowanym do kibiców w Arabii Saudyjskiej zapowiedział z kolei, że napisał już historię w Europie, a teraz to samo chce zrobić na Bliskim Wschodzie.