Październik, choć zwany często „miesiącem krachów”, tym razem na przekór temu określeniu okazał się paradoksalnie... najlepszym miesiącem tego roku. WIG podskoczył o pokaźne 9,7 proc., niwelując (nawet z niewielką nawiązką) wrześniowe straty.
Pojawia się naturalne pytanie – czy tak dobry miesiąc oznacza już definitywny, upragniony koniec bessy na GPW trwającej od mniej więcej roku, czy raczej stanowi tylko kolejną, przejściową korektę w ramach trendu spadkowego, który końca ma dobiec dopiero w dalszej przyszłości? Przyjrzyjmy się wybranym czynnikom, które na obecnym etapie działają zarówno in plus, jak i ciągle in minus na giełdową koniunkturę.
Wyceny podnoszą się z niskiego poziomu
Jednym z najbardziej „byczych” czynników, na który zwracaliśmy już uwagę po wrześniowej przecenie, jest poziom wycen akcji na GPW. W sytuacji gdy wyceny zeszły do tak niskiego pułapu (prognozowany wskaźnik cena/zysk według MSCI we wrześniu zanurkował do 5,5), stosunkowo nietrudno o gwałtowne odreagowanie – właśnie takie, z jakim mieliśmy do czynienia w październiku. Nawet po ostatnim rajdzie ten argument pozostaje w mocy, bo P/E jest ciągle w pobliżu rekordowo niskich wartości. Teoretycznie z tych poziomów istnieje nadal ogromny potencjał do poprawy.