Poniedziałkowa sesja mocno dała w kość inwestorom giełdowym. WIG20 spadł 2,6 proc. Wtorek miał przynieść uspokojenie nastrojów i odreagowanie. Emocje faktycznie udało się trochę opanować. Skala odbicia pozostawia jednak wiele do życzenia. Wtorek na pewno nie był więc dniem, który rozwiał rynkowe wątpliwości.
Teoretycznie od początku dnia mieliśmy do czynienia z atakiem popyt. Wystarczyło kilka minut handlu by WIG20 znalazł się 1 proc. na plusie. Problem jednak w tym, że po pierwszej szarży byki nie bardzo miały pomysł i chęci na kontynuację tego ruchu. Upływały więc kolejne godziny handlu, a inwestorzy trwali w zawieszeniu. Finansowe problemy chińskiej firmy Evergrande, które doprowadziły do przeceny w poniedziałek wcale przecież nie zniknęły. Do kontynuacji wzrostów nie były w stanie przekonać nas nawet wzrosty na głównych europejskich parkietach. Te największe rosły około 1,5 proc.
To zawieszenie niestety nie wróżyło niczego dobrego. W drugiej części dnia podaż zaczęła się uaktywniać. Poranne wzrosty szybko topniały, a indeks WIG20 niebezpiecznie zbliżał się do poziomu zamknięcia w poniedziałek. Na domiar złego od niezdecydowania rozpoczął się również dzień na Wall Street, a to nie zachęcało do zakupów akcji. Na ostatniej prostej pojawiło się więc pytanie czy w ogóle uda się utrzymać wzrosty. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,25 proc. Na pewno nie jest to skala wzrostów, która może cieszyć. Po wtorkowej sesji pozostał więc duży niedosyt.
Najmocniejszy wzrost w gronie największych spółek zanotował Lotos, którego akcje zyskały na wartości 3,8 proc. Nieźle radził sobie też Orange Polska, który podrożał o 2,9 proc. Na drugim biegunie znalazł się KGHM, którego papiery nie doświadczyły odbicia i potaniały 2 proc. Słabo wypadła także JSW, również przeceniona o 2 proc.
Podobnie, jak WIG20 zachowywały się inne indeksy warszawskiej giełdy. mWIG40 oraz sWIG80 również rosły wyraźnie w ciągu dnia, by pod koniec sesji walczyć o utrzymanie się nad kreską. mWIG40 zyskał ostatecznie 0,6 proc., zaś sWIG80 0,55 proc.