Jak to się stało, że finansista który stał na czele Skarbiec TFI, a obecnie jest prezesem firmy iWealth Management zdecydował się wziąć udział w cyklu 4 Deserts czyli ultramaratonie przez cztery pustynie świata?
Zainspirowała mnie do tego książka Daniela Lewczuka poświęcona właśnie 4 Deserts. Jest to historia o tym, jak czterech facetów z Polski zdecydowało się przebiec cztery biegi po 250 km na czterech pustyniach świata, które są zaliczane do 10 najtrudniejszych biegów na ziemi (ostatecznie tzw. Grand Slam zdobyło trzech z nich). Miałem wtedy na koncie już trzy maratony, ale poczułem, że to jest właśnie coś dla mnie. Udało mi się skontaktować z Andrzejem Gondkiem, który miał już na koncie Grand Slama i zorganizowałem spotkanie motywacyjne z nim jeszcze w Skarbcu. Wtedy ostatecznie też utwierdziłem się w przekonaniu, że też chcę to zrobić. Rozpocząłem więc przygotowania najpierw w Polsce, głównie w górach, a ich zwieńczeniem był ultramaraton w Patagonii.
Przygotowania przygotowaniami, ale przecież też jest życie prywatne oraz zawodowe...
Faktycznie pogodzenie tych wszystkich kwestii było największym wyzwaniem. W momencie, kiedy zapisywałem się na 4 Deserts kończyłem współpracę ze Skarbcem i miałem plan, aby zrobić sobie rok przerwy. Życie jednak zweryfikowało te założenia. Pojawił się pomysł stworzenia takiej firmy jak iWealth Management. W praktyce więc zamiast roku przerwy i skupieniu się wyłącznie na przygotowaniu do 4 Deserts doszła jeszcze bardziej intensywna praca, a przecież nie można też było zapominać o rodzinie. Do tego doszły kwestie organizacyjne związane z przygotowaniami do 4 Deserts. Rok upłynął więc pod znakiem bardzo dobrej organizacji, ale też dużym wsparciu od rodziny oraz pracowników w firmie. Bez tego na pewno nie dałbym radę udźwignąć wszystkiego.
A co z kwestiami logistycznymi?