Gdy piszę ten komentarz, mija dokładnie rok od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wojny, która jak to zwykle bywa, z perspektywy Polski i świata zmieniła wszystko, jak i nie zmieniła niczego. Nie wchodząc jednak szerzej w społeczno-polityczne dygresje, skupię się na wpływie na rynki w ostatnich 12 miesiącach.
Tutaj przede wszystkim należy spojrzeć na rynek polski, który – podobnie jak kilka rynków ościennych – nie może odciąć się od geopolitycznego nawisu ryzyka i powrócić do poziomów chociażby z końca 2021 r. Patrząc na indeks dużych spółek, WIG20, podobnie jak w przypadki innych lokalnych indeksów, przebył on daleką drogę. Od kwietnia 2022 r. nie może jednak przełamać bariery 2000 pkt i nawet silny rajd od października do stycznia, gdzie z pandemicznych poziomów duże spółki dotarły w sąsiedztwo 1900 pkt, nie były w stanie uczynić kroku dalej. Duże spółki znajdują się około 10 proc. poniżej poziomu sprzed 12 miesięcy. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku innych części rynku, z wyłączeniem małych spółek z sWIG80, które – licząc od końca lutego 2022 r. – są na niewielkim plusie. Podobnie też wygląda sytuacja z krajową walutą, która również nie wróciła do znanych z poprzednich lat poziomów.
Tak też wygląda sytuacja na rynkach bazowych, z wyjątkiem może niemieckiego wskaźnika DAX, który od początku roku zyskał 11 proc., negując spadki z 2022 r. Ważne pytanie to jednak nie to, co było, ale – co będzie? Wracając do samego tematu wojny, po roku działań wojennych nic nie wskazuje na to, by konflikt miał się szybko skończyć. Oczywiście obecna perspektywa jest jakże dalece inna od tej, którą mieliśmy równo rok temu, gdzie obawiano się szybkiego upadku Kijowa i blitzkiegu, który nie wiadomo gdzie i kiedy by się zakończył. Tak się jednak nie stało i przez ostatni rok dość skutecznie jako inwestorzy „oswoiliśmy” się z konfliktem za naszą wschodnią granicą.
Ostatni tydzień jednak pokazał, że ryzyko geopolityczne związane z Ukrainą w dalszym ciągu istnieje. Jasne deklaracje Stanów Zjednoczonych z jednej strony, a Państwa Środka z drugiej jasno pokazują, że trwający od 12 miesięcy konflikt w dalszym ciągu wpływać będzie na rynki, w szczególności zaś rynek Polski. Ale nie są to wszystkie elementy układanki. Ceną, jaką rynki finansowe zapłaciły za konflikt, jest wysoka inflacja, która była tematem przewodnim turbulencji w ubiegłym roku. Utrzymanie się konfliktu w dłużej nieokreślonym czasie może przełożyć się w dłuższej perspektywie na fakt, że wysoka inflacja zostanie z nami na dłuższy czas. Dla przykładu, hossa w Europie spowodowana była w ostatnich miesiącach wyjątkowo łagodną zimą, a nie ma gwarancji, że ten scenariusz się powtórzy.
W krótkim terminie inwestorzy na świecie , co jest znamienne dla ostatnich tygodni, zdają się mniej lub bardziej ignorować te większe czynniki ryzyka, skupiając się na krótkoterminowych sygnałach mogących potwierdzać korzystną dla nich tezę.