Transport w 2050 r. może wyglądać zupełnie inaczej niż ten, który znamy dzisiaj. Na razie patrzymy nań przez pryzmat obecnych technologii, ale rzeczywistość może nas zaskoczyć. Warto się na nią przygotować, żeby nie stracić szansy, jaką daje rewolucja w transporcie. Takie wnioski płyną z debaty „Perspektywy dla transportu w 2050 r." zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą".
Rewolucja elektromobilności
Kiedyś samochód elektryczny mógł przejechać 80 km na jednym ładowaniu. Dzisiaj już 400–450 km. Dodatkowo w przeszłości szybko spadała wydajność akumulatorów. – Dopiero rewolucja litowo-jonowa pozwoliła wprowadzić stabilne zasięgi, które nie maleją po roku. W tej chwili produkuje się baterie do pojazdów na pięć lat – zauważył Bartosz Kras, wiceprezes Impact Clean Power Technology.
Zaznaczył, że dzisiaj na samochód elektryczny patrzymy z perspektywy dzisiejszej technologii. Jego zdaniem ładowanie samochodu przez noc to technologia, której za chwilę nie będzie. – Celem rozwoju baterii jest ładowanie ich w 3-4 minuty. To pchnie motoryzację elektryczną do przodu – mówił. Zaznaczył, że jego firma naładowała ostatnio autobus w 6 minut. Jednak w samochodach osobowych będzie to możliwe dopiero za pięć do ośmiu lat. Wtedy też zasięgi urosną do 400-600 km.
Prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej zaznaczył, że za takie ładowanie zapłacimy dużo. – Jak nie chcemy ładować w nocy, to musimy się liczyć z tym, że moce zainstalowane w systemie elektroenergetycznym będą niebotyczne – ocenił. – Jeżeli ktoś chce za to płacić, niech płaci. Tylko nie róbmy rozwiązań, które za parę lat okażą się klapą. Rynek musi to wyregulować. Potrzeba lat, żeby odkryć, co jest potrzebne – dodał. Profesor wyliczył, że przy założeniu 20 mln samochodów i nieładowaniu ich w nocy potrzeba 20 GW mocy. Obecnie w szczytach energetycznych Polska potrzebuje 25 GW.