Na szczęście raczej nie wywróciły dość ustabilizowanego krajobrazu politycznego sąsiadów do góry nogami – można więc mówić, przynajmniej na razie, o uczuciu ulgi z punktu widzenia europejskich rynków. Nie zmienia to faktu, że nowa koalicja rządowa stanie w obliczu licznych problemów, takich jak potrzeba poprawy konkurencyjności krajowego przemysłu, czy też agresywne żądania handlowe Trumpa. Inwestorzy z uwagą będą przyglądać się ewentualnym próbom złagodzenia „hamulca fiskalnego” (Schuldenbremse), czyli wprowadzonej po globalnym kryzysie finansowym reguły ograniczającej tzw. strukturalny deficyt budżetowy do 0,35 proc. PKB. Poluzowanie tej reguły miałoby wesprzeć koniunkturę w najważniejszej gospodarce strefy euro. Nadzieje na dobry start nowego rządu daje lutowy wzrost przemysłowego wskaźnika PMI w Niemczech do poziomu najwyższego od dwóch lat.
Giełdowy DAX od dłuższego czasu żyje własnym życiem. Po ponad roku zwyżki od czasu pokonania szczytu sprzed inflacyjnej minibessy z 2022 r. niemieckie akcje wydają się już mocno technicznie wykupione (miesięczny RSI dochodzi do 79) i dość drogie. Wskaźnik wspiął się już prawie do poziomu dwukrotności wartości księgowej – pobyt w tej okolicy trzykrotnie w ostatnich dwóch dekadach sygnalizował ryzyko zakończenia fali hossy.