Główny indeks ISM Manufacturing urósł we wrześniu najmocniej od 30 miesięcy (+1,4 pkt) i znalazł się najwyżej od 10 miesięcy (49 pkt). W odbiciu od cyklicznego dołka towarzyszy mu, co ważne, również subindeks nowych zamówień w przemyśle.
Dlaczego zatem, paradoksalnie, amerykański indeks giełdowy S&P 500 znalazł się na koniec września najniżej od czterech miesięcy, zamiast przeżywać euforię związaną z potencjalnym wychodzeniem gospodarki z dołka? Z jednej strony to może być efekt sezonowości (która notabene zaczyna się na przestrzeni października poprawiać), a z drugiej mamy tu do czynienia w jakimś stopniu z klasyczną zasadą „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Przypomnijmy, że dno S&P 500 ukształtowało się jeszcze we wrześniu 2022 r., podczas gdy dno ISM Manufacturing – dopiero w czerwcu br. Rosnąc o 28 proc. od dna do lipcowego szczytu, S&P 500 wyszedł więc daleko do przodu w dyskontowaniu ożywienia w gospodarce.
Dobra wiadomość jest taka, że po sierpniowo-wrześniowej przecenie na Wall Street z jednej strony i po wyczekiwanym odbiciu ISM z drugiej silne rozbieżności między giełdą i gospodarką zostały przynajmniej częściowo zniwelowane.
Wyraźne odbicie bacznie obserwowanego barometru amerykańskiego przemysłu od dołka to optymistyczny głos w ramach trwającej od miesięcy debaty na temat tego, czy recesja w USA jest bliżej, czy raczej dalej.