Sesja zaczęła się pod kreską dla wszystkich trzech głównych indeksów – S&P500, Dow Jonesa i wskaźnika rynku Nasdaq. Chwilę potem średnia Dow Jones rosła już jednak o 0,2 proc., a pozostałe dwa indeksy wyszły na zero.
Giełdy w USA nie dostosowały się więc do doskonałej koniunktury w Europie, gdzie indeksy zyskują dziś nawet po 2,5 proc. (parkiet w Madrycie), a część z nich, na przykład niemiecki DAX znalazło się najwyżej w trakcie tej hossy.
Prawdopodobnie winić za to można Citigroup. Amerykański bank poinformował przed sesją o swoich wynikach w IV kwartale. Okazały się one słabsze niż prognozowali analitycy i w efekcie akcje Citi staniały w elektronicznych notowaniach przedsesyjnych o ponad 4 proc. Wyniki podawać dziś będą jeszcze Apple i IBM, ale dopiero po sesji.
Przed rozpoczęciem notowań inwestorzy poznali też raport o koniunkturze w przemyśle w rejonie Nowego Jorku (indeks NY Empire State). Odczyt okazał się nieco słabszy od oczekiwań – wyniósł 11,92 pkt, podczas gdy analitycy oczekiwali 12,5 pkt.