[srodtytul]Analiza techniczna – uwaga kieruje się na wsparcia[/srodtytul]
Ostatnie tygodnie przyniosły na naszym rodzimym rynku akcji scenariusz rozwoju wydarzeń zdecydowanie odbiegający od tradycyjnego rajdu świętego Mikołaja i efektu stycznia. Tym razem sezonowa zwyżka ograniczyła się jedynie do pierwszego tygodnia grudnia, natomiast potem główne indeksy utknęły w męczącej, wąskiej konsolidacji na poziomie szczytów hossy. O ile można było mieć nadzieję na to, że początek stycznia przyniesie dynamiczne wybicie w górę z owej konsolidacji zgodnie z tradycyjnym efektem stycznia (te nadzieje były o krok od spełnienia na pierwszej sesji roku, w czym pomógł odczyt PMI – patrz obok), to kolejne dni przyniosły odwrotny scenariusz. WIG (jak i WIG20) zdecydowanie naruszył dolną granicę trzytygodniowej konsolidacji i znalazł się najniżej od miesiąca.
Kluczowa w tej sytuacji jest odpowiedź na pytanie, czy to przesunięcie układu sił na korzyść podaży w perspektywie kilku tygodni doprowadziło jednocześnie do adekwatnego pogorszenia koniunktury w średnim terminie, czyli w skali kilku miesięcy.
Na szczęście dla posiadaczy akcji, wyciąganie tak daleko idących wniosków wydaje się na razie przedwczesne. Można to sobie uświadomić, przyglądając się poziomom wsparcia na wykresie WIG. Pierwszy z nich tworzy dolna linia kanału zwyżkowego, w jakim indeks porusza się już od sierpnia.
Bliskość tego wsparcia (obecnie znajduje się na wysokości ok. 47 tys. pkt – w piątek zostało naruszone, choć przy małych obrotach) sugeruje, że do rozstrzygnięć może dojść bardzo szybko. Gdyby sytuacja miała się rozegrać według dotychczasowego schematu – czyli zakładając, że WIG pozostanie w kanale wzrostowym – to odbicie od wsparcia powinno wywindować indeks ku nowym szczytom hossy. Oczywiście równie szybko może dojść do rozstrzygnięcia niekorzystnego (czyli przebicia wsparcia), ale nawet wtedy niekoniecznie będzie to oznaczało zmianę średnioterminowego trendu na spadkowy. Wybicie w dół z kanału nie zmieniłoby bowiem samo w sobie faktu, że WIG pozostawałby nadal w obrębie innej formacji, na którą od góry składa się szczyt hossy z listopada, nieznacznie naruszony w trakcie grudniowej konsolidacji, a od dołu – lokalne minima z listopada i grudnia. Dopiero przebicie owych dołków (leżą w okolicy 45,3 tys. pkt) byłoby równoznaczne z początkiem średnioterminowego trendu spadkowego. Na razie jednak trudno zakładać, by rynek był u progu realizacji tak niekorzystnego scenariusza. Pocieszające jest również przebudzenie się akcji mniejszych spółek, które wcześniej były zdecydowanie w tyle (jeszcze w końcu grudnia sWIG80 znalazł się najwyżej od maja 2010 r.).