Oznacza to, że oczekuje od giełdowej spółki zdecydowanie głębszej obniżki stawek za sprzedawany surowiec, niż przedstawiona pierwotnie.
Przypomnijmy, że w pierwszym wniosku zarząd PGNiG proponował jedynie niewielkie cięcie cen. Po ostatniej korekcie, obniżka była głębsza, ale nie przekraczała 10 proc. Dziś prawdopodobnie regulator chce kilkunastoprocentowego spadku ceny za gaz w stosunku do obowiązującej taryfy.
Powodem cofnięcia wniosku PGNiG są niewątpliwie systematycznie malejące koszty zakupu importowanego surowca. Spółka za błękitne paliwo płaci według dziewięciomiesięcznej średniej notowań produktów ropopochodnych, których cena jest niemal w 100 proc. skorelowana z notowaniami ropy naftowej. Tymczasem na rynkach światowych jej kurs, od chwili osiągnięcia historycznego maksimum na poziomie około 145 dolarów za baryłkę (w lipcu 2008 r.), w niespełna pół roku spadł do około 50 USD.
Od tego czasu cena ropy nie zmienia się w sposób istotny, co oznacza, że koszt zakupu gazu wyrażony w dolarach istotnie spada z każdym miesiącem. Co więcej, od kilku tygodni obniża się również kurs dolara (wobec złotego), waluty, w której spółka rozlicza się z dostawcami. Regulator już kilkakrotnie informował, że nie dopuści do podwyżki cen gazu dla finalnych odbiorców. Ostatnio coraz częściej mówi nawet o konieczności obniżek. Aby tego dokonać, musi przede wszystkim ciąć stawki PGNiG.
Wcześniej URE zapowiadało, że zaakceptuje kilkuprocentowy wzrost taryf dystrybucyjnych dla sześciu spółek z grupy PGNiG obsługujących gazociągi niskiego i średniego ciśnienia. URE zgodziło się też na podwyżkę taryfy przesyłowej dla państwowego Gaz-Systemu, właściciela sieci wysokiego ciśnienia. Zgoda na podwyżki dla siedmiu firm związana jest z planowanymi przez nie, dużymi inwestycjami dotyczącymi modernizacji i rozbudowy sieci gazociągów w Polsce.