Druga najpopularniejsza liga zawodowa w Stanach Zjednoczonych szykuje się na zmiany. NBA nie urosła od 2004 roku, kiedy do gry weszli Charlotte Bobcats (obecnie Hornets). Dziś drużyn jest 30, ale dołączenie kolejnych to kwestia czasu – może nawet już za dwa lata. Liga najpierw musi się oczywiście zająć jeszcze negocjacjami w sprawie nowej umowy telewizyjnej. Te mają rozpocząć się wiosną przyszłego roku.
Nowy kontrakt będzie obowiązywać od sezonu 2025/2026 i może przynieść lidze ponad 8 miliardów dolarów rocznie, czyli nawet trzy razy więcej niż obecnie. Tegoroczne finały oglądały się nieco gorzej niż rok wcześniej, ale już sama faza play-off zebrała najwięcej widzów od pięciu lat.
Może to wręcz idealny moment na rozszerzenie ligi do 32 zespołów. NBA przeżywała przecież większe reformy. W latach 70. wchłonęła cztery kluby ligi ABA, w tym m.in. San Antonio Spurs czy Denver Nuggets. Potem – między 1988 a 2004 rokiem – dodano kolejnych siedem drużyn. Wśród nich są projekty udane (np. Miami Heat), ale też totalnie przestrzelone, jak Vancouver Grizzlies, którzy po zaledwie sześciu latach przenieśli się do Memphis.
Dwa nowe kierunki
Najwięcej mówi się obecnie o dwóch miastach: Las Vegas oraz Seattle. „Miasto grzechu” od kilku lat rośnie w siłę, jeśli chodzi o sporty drużynowe. Golden Knights w połowie czerwca, po sześciu latach od powstania, zdobyli Puchar Stanleya w NHL. W 2020 roku do Las Vegas przenieśli się futboliści Raiders, a niedługo ich śladami – tą samą drogą, bo również z Oakland – podążyć mogą także bejsboliści Athletics. Jakby tego było mało, mistrzostwa WNBA bronią w tym sezonie koszykarki Las Vegas Aces.
Las Vegas to dla NBA niemal naturalny kierunek, a dodatkową zachętą są bez wątpienia plany LeBrona Jamesa, który po zakończeniu kariery chce mieć swój własny klub i wielokrotnie już powtarzał, że najlepiej właśnie w Nevadzie. Co więcej, liga ma już spore doświadczenie w tamtych rejonach za sprawą organizacji corocznej ligi letniej. A choć Vegas to stosunkowo mały rynek, to jednak napływ turystów z całego świata sprawia, że nie będzie się trzeba martwić o zapełnienie wybudowanej w 2016 roku hali T-Mobile Arena.