Polacy kumulują oszczędności w oczekiwaniu na ciężkie czasy

Depozyty gospodarstw domowych rosną, ale przede wszystkim tam, gdzie jest do nich łatwy dostęp: na rachunkach osobistych i kontach oszczędnościowych. Słabo rosnąca konsumpcja mimo wyższych wynagrodzeń jest oznaką zaniepokojenia przyszłością.

Publikacja: 27.09.2024 03:00

Polacy kumulują oszczędności w oczekiwaniu na ciężkie czasy

Foto: Adobe Stock

W sierpniu 2024 r. wartość zaliczanych do podaży pieniądza M3 depozytów i innych zobowiązań w sektorze gospodarstw domowych wzrosła o 4,1 mld zł, tj. 0,3 proc., do poziomu 1268,5 mld zł. Zadłużenie gospodarstw domowych wzrosło o 3,7 mld zł, tj. 0,5 proc., do poziomu 795,2 mld zł.

– Podaż pieniądza M3 wzrosła w sierpniu o 7,8 proc. Niemniej akcja kredytowa rośnie słabo. Kredyty dla gospodarstw domowych wzrosły jedynie o 2 proc. w skali roku, a przedsiębiorstw niefinansowych o 2,2 proc. – zauważają ekonomiści z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

– Polacy odbudowują oszczędności. Środki lokowane są jednak głównie na bieżących depozytach. Te w sierpniu wzrosły o 12,7 proc. r./r. Oszczędności długoterminowe rosną wolniej. Środki na lokatach o horyzoncie do dwóch lat są większe o 4,5 proc. niż w 2023 – podkreślają.

Pytanie, czy to faktycznie odbudowa oszczędności, czy przygotowania do większych wydatków. Od początku roku depozyty bieżące wzrosły o ponad 60 mld zł, a terminowe tylko o 5,7 mld zł. I tylko w lipcu te ostatnie przewyższyły bieżące. A jaka jest główna cecha depozytów bieżących? Niezależnie, czy są to rachunki osobiste, czy konta oszczędnościowe, ich posiadacz ma stały dostęp do swoich środków. Likwidacja lokaty terminowej to strata czasu (środki z zerwanej lokaty powinny wpłynąć na wskazany rachunek bankowy w ciągu kilku dni) i odsetek, choć nie zawsze. Na przykład Volkswagen Financial Services gwarantuje wypłatę połowy odsetek, Toyota Bank daje 0,1 proc. odsetek należnych na koniec okresu umownego, ING Bank Śląski – 0,2 proc.

Czytaj więcej

W Polsce i USA rosną dochody gospodarstw domowych

Ostrożna konsumpcja...

O odbudowie oszczędności wspominają również ekonomiści PKO BP, analizując dane o sierpniowej sprzedaży detalicznej. Zwracają uwagę, że szacunki bazujące na danych kartowych potwierdzają, że kolejny miesiąc z rzędu dynamika wydatków na usługi przewyższała (choć w sierpniu w niewielkim stopniu) tempo wydatków na towary. – Konsumenci zdają się również odbudowywać nadwątlone w okresie wysokiej inflacji poduszki finansowe – stwierdzili.

W sierpniu, jak wynika z danych GUS, sprzedaż w ujęciu nominalnym wzrosła o 0,9 proc. w stosunku do lipca br. (wtedy dane m./m. pokazywały wzrost sprzedaży o 1,5 proc.) i była o 3,2 proc. wyższa w ujęciu rocznym.

– Niższy od oczekiwań wzrost sprzedaży detalicznej potwierdza, że polski konsument wciąż nie odzyskał pełnej chęci do zakupów, szczególnie w kontekście wydatków na żywność. Pomimo wyraźnego wzrostu w sektorze motoryzacyjnym i farmaceutycznym ostrożność w innych kategoriach może wskazywać na zmiany w nawykach konsumpcyjnych. Spadek udziału sprzedaży internetowej także sugeruje, że ten kanał zakupów napotkał ograniczenia, szczególnie w sektorze prasy i książek. Niepewność co do dalszego wzrostu kosztów życia może powodować, że gospodarstwa domowe decydują się na ograniczanie wydatków, szczególnie w kategorii żywności. Obawy o wzrost cen w nadchodzących miesiącach mogą również wpływać na skłonność do dokonywania większych zakupów, jak to widać w niższej dynamice sprzedaży podstawowych produktów spożywczych – skomentowali dane analitycy platformy inwestycyjnej Portu.

– Kolejne i kolejne publikacje danych wskazują, że rozstrzygnięty został również jeden z głównych analitycznych zakładów na ten rok. Nie ma boomu konsumpcyjnego. 2024 to okres odbudowy oszczędności – stwierdzili ekonomiści Banku Pekao.

Kolejna sprawa to bezrobocie. Główny Urząd Statystyczny podał, że stopa bezrobocia rejestrowanego utrzymała się w sierpniu na poziomie 5 proc. Mimo to liczba zarejestrowanych bezrobotnych wzrosła do 772,3 tys., co oznacza wzrost o 6,9 tys. osób w porównaniu z lipcem. Jednocześnie liczba zgłoszonych wolnych miejsc pracy spadła do 78,1 tys., co wskazuje na słabnące zapotrzebowanie na pracowników.

– Dane te sugerują, że polski rynek pracy wciąż pozostaje stabilny, jednak wzrost liczby bezrobotnych oraz spadek ofert pracy mogą wskazywać na pewne ochłodzenie koniunktury. Warto zwrócić uwagę, że zmniejszenie liczby zgłoszonych miejsc pracy o 18,8 tys. może być sygnałem nadchodzących wyzwań, szczególnie w kontekście spowolnienia gospodarczego. Na dalsze zmiany mogą wpływać czynniki takie jak inflacja i rosnące koszty, co zwiększa niepewność wśród pracodawców – stwierdzili analitycy Portu.

A zaniepokojenie pracowników może budzić fakt, że choć liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych z powodów związanych z zakładem pracy pozostaje stabilna, to rośnie liczba etatów obejmowanych zwolnieniami grupowymi.

– W sierpniu zakłady zadeklarowały zwolnienie 2,4 tys. pracowników (vs 1,54 tys. w sierpniu 2023 i 4,9 tys. w lipcu br.). W efekcie w końcu sierpnia aktualnych było 19,76 tys. ogłoszonych planowanych zwolnień grupowych pracowników (wobec 18,43 tys. w sierpniu 2023 roku i 19,4 tys. w lipcu) – przypomnieli ekonomiści PKO BP.

GUS opublikował też dane dotyczące przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

W sierpniu przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 8189,74 zł brutto, co oznacza wzrost o 11,1 proc. w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej. – Wyższy od oczekiwań wzrost wynagrodzeń jest oznaką utrzymującej się presji płacowej, co wynika m.in. z podwyżki płacy minimalnej oraz braku wyraźnego spowolnienia na rynku pracy. Jest to już kolejny miesiąc z rzędu, w którym wynagrodzenia rosną w dwucyfrowym tempie, co wskazuje na siłę rynku pracownika. Z jednej strony taka sytuacja może wspierać konsumpcję, zwłaszcza w obliczu stabilizacji inflacji. Z drugiej strony, jeśli płace będą rosły szybciej niż wydajność pracy, może to wywołać dodatkowe koszty po stronie przedsiębiorstw, a w konsekwencji wyższych cen produktów i usług – przewidują analitycy Portu.

Słabsza sprzedaż w połączeniu z możliwym wpływem niepewności na rynku pracy to mogą być powody, dla których Polacy ograniczają zakupy i wolą mieć pieniądze „na zawołanie”, zwłaszcza że mają ich coraz więcej. Może o tym świadczyć też fakt, na który zwracają uwagę ekonomiści PKO BP, że w sierpniu, kolejny miesiąc, najszybciej rosła gotówka w obiegu (8,5 proc. r./r.), a nieco wolniej pozostałe, szersze agregaty monetarne

...ostrożne inwestowanie

Ale mimo wszystko co dziesiąty badany Polak inwestuje swoje oszczędności – wynika z badania „Finanse Polaków” przeprowadzonego dla Banku Millennium. Najczęściej w waluty obce (11 proc. badanych), złoto lub srebro (10 proc. badanych) i nieruchomości (8 proc. badanych). Sięgają także po produkty inwestycyjne w banku (7 proc. badanych), obligacje (7 proc. badanych), akcje (6 proc. badanych) lub kupują ziemię (6 proc. badanych). Chętniej inwestują mężczyźni (deklaruje tak 15 proc. badanych) niż kobiety (9 proc. odpowiedzi). Przeciętny polski inwestor to mężczyzna, który mieszka w dużym mieście, ma wyższe wykształcenie i prowadzi działalność gospodarczą albo jest zatrudniony na etacie.

Skoro inwestuje co dziesiąty Polak, co robi z pieniędzmi reszta? Ponieważ z badania wynika, że pytani podchodzą do inwestowania z dużą ostrożnością i tylko 19 proc. z nich czuje się pewnie w obszarze inwestycji, nie dziwi, że pierwszym miejscem trzymania pieniędzy znalazły się konta oszczędnościowe – wybiera je 37 proc. ankietowanych. Na drugim miejscu są lokaty (31 proc.).

Oszczędzanie
W Polsce i USA rosną dochody gospodarstw domowych
Oszczędzanie
77,4 proc. Polaków w wieku 18–35 lat ma odłożone pieniądze
Oszczędzanie
Coraz mniej studentów nie oszczędza
Oszczędzanie
W deponentów najpierw uderzy inflacja, a potem obniżki stóp
Oszczędzanie
Odsetki od lokat zabierają banki i inflacja. A RPP czeka z obniżkami stóp
Oszczędzanie
Sztuczna inteligencja wspiera przy coraz większej liczbie operacji