Budzi to mieszane uczucia, gdyż co do zasady utrata lidera w czasie hossy nie jest zbyt pozytywnym sygnałem. Może to bowiem oznaczać, że słabość lidera w końcu odbije się negatywnie na pozostałych rynkach. Pytanie jednak, czy lider rzeczywiście jest tak słaby?

Warto więc odpowiedzieć na pytanie, co dokładnie stało się na rynku po drugiej stronie Atlantyku. Na pierwszy rzut oka rynek cofnął się dość szeroką ławą. Mowa nie tylko o spółkach dużych, ale także średnich i małych. Inaczej jednak wygląda ten obraz, jeżeli popatrzymy na podział branżowy. Z jedenastu branż zaledwie trzy generują straty od początku roku. W praktyce dwie zauważalnie zaciążyły na rynku i odpowiadają za słabszą postawę indeksu S&P 500. Mowa o technologii i spółkach konsumenckich. Pozostałe branże nie wyglądają aż tak źle. Tak naprawdę na rynku negatywnie odbiła się słabość spółek wzrostowych. Widać to wyraźnie po podziale growth vs value. Segment wzrostowy generuje od początku roku straty rzędu 10 proc., a value pokazuje niewielkie, ale jednak wzrosty. Można więc zaryzykować tezę, że za gros korekty odpowiadają wcześniejsi liderzy, szczególnie z grona tzw. wspaniałej siódemki. Na szerokim rynku nic szczególnego się nie wydarzyło. Owszem, spółki o mniejszej kapitalizacji nie wyglądają najlepiej, ale jest to stała cecha tego cyklu, więc na tym froncie nie obserwujemy istotnej zmiany. To, co może martwić najbardziej, to wyraźne cofnięcie spółek technologicznych. One przez długi czas były liderami. W praktyce zaczęły jednak tracić ten status w połowie minionego roku. Ich słabsza postawa nie jest więc czymś nowym, lecz raczej pewną kontynuacją. Można ją wiązać z czynnikami wyraźnie wykraczającymi poza niepewność związaną z polityką Trumpa. Działania nowego prezydenta zdecydowanie większy wpływ mają na spółki konsumenckie, które cierpią z uwagi na wzrost obaw recesyjnych. Zachowanie innych branż raczej jednak nie wpisuje się w czarne scenariusze. Jest to o tyle ważne, że recesja w najważniejszej gospodarce globu z pewnością odbiłaby się echem na pozostałych rynkach.

W tym kontekście bardzo interesująco wygląda siła rynków europejskich. Rynki te bowiem wcześniej zachowywały się wyraźnie słabiej, między innymi z tego względu, że brakowało tam dużych wzrostowych spółek technologicznych. To one bowiem ciągnęły Wall Street. Teraz stały się obciążeniem, a lepiej wyglądają pozostałe branże. W konsekwencji poprawiła się kondycja spółek europejskich. Patrząc globalnie na technologię, nie jest jednak tak źle, z tym że na lidera wysunęły się chińskie spółki z tej branży. Być może więc komentarze o końcu hossy są przedwczesne. Popyt po prostu przesuwa się z jednego typu spółek na inny. To tzw. rotacja, która co do zasady jest cechą rynku byka, a nie niedźwiedzia.