Około 40–41 tys. mieszkań w całym 2024 r. powinno znaleźć nabywców w sześciu największych aglomeracjach – zakłada scenariusz bazowy analityków JLL. W ciągu dziewięciu miesięcy sprzedaż sięgnęła około 30 tys. lokali, co oznacza, że w IV kwartale oczekiwany przez ekspertów JLL wynik powinien sięgnąć 10–11 tys., a więc być bliższy I kwartałowi br.
JLL jako sprzedaż przyjmuje umowy rezerwacyjne, więc „Bezpieczny kredyt 2 proc.” nie miał wpływu na te statystyki. W najsłabszym w tym roku III kwartale sprzedaż wyniosła 9,2 tys., co oznacza dołek znacznie łagodniejszy niż podczas kryzysu kredytowego w III kwartale 2022 r., kiedy deweloperzy znaleźli nabywców na 6,6 tys. lokali.
Czy dołek jest już za nami
Jak podkreśliła Aleksandra Gawrońska, szefowa działu badań rynku mieszkaniowego w JLL, na rynku w ostatnim czasie mamy kakofonię informacji i dezinformacji. Słychać o narastającej bańce, nadchodzącym krachu wraz z głębokimi spadkami cen. Na cenzurowanym znalazł się najem krótkoterminowy, wrócił temat podatku od pustostanów.
Dane rynkowe nie dają jednak podstaw do stawiania tez o krachu czy rychłych przecenach. 9,2 tys. lokali sprzedanych w III kwartale br. nie jest dramatycznym wynikiem, biorąc pod uwagę, że część popytu jest w uśpieniu, czekając na program „Na start”, część inwestorów odpuściła rynek nieruchomości (słaba relacja czynszów do ceny lokalu, brak wiary we wzrost cen). Popyt na kredyty jest oczywiście mniejszy niż w 2023 r., kiedy działał program, ale też większy niż w 2022 r., kiedy zdolność kredytowa była na deskach. Aktywni są też nabywcy gotówkowi, ale nie inwestorzy, tylko kupujący na własne potrzeby (często tacy, którzy zamieniają mniejsze lokum na większe, szukają wyższego standardu).