Większe emocje towarzyszą nam podczas bessy czy hossy? A może to nie ma znaczenia, bo emocje na rynku są zawsze?
Emocje towarzyszą nam zawsze, również w codziennym życiu. Na rynku dochodzi jednak element niepewności. Nie wiemy, czego się spodziewać – czy będzie dalej rosło, czy spadało – nie wiemy, co z naszymi pieniędzmi i czy w przypadku hossy dobra atmosfera się utrzyma. Jeśli mamy już doświadczenie rynkowe, to prawdopodobnie przeżyliśmy już słabsze momenty. One są w naszej głowie i ich też się boimy. Co z tego, że jest świetnie, kiedy za chwilę może się to skończyć. Inaczej jest w przypadku nowych osób, które weszły na rynek w trakcie wzrostów i nie doświadczyły jeszcze spadków. Takie osoby mogą uznać, że inwestowanie jest tak proste, iż nawet pojawiają się myśli, czy nie rzucić zwykłej pracy i zająć się tylko rynkiem.
Czy jednak hossa nie bywa bardziej frustrująca, szczególnie wtedy, kiedy wszyscy wokół zarabiają, a nasze akcje stoją w miejscu?
Oczywiście, w przypadku kiedy po dogłębnej analizie wybraliśmy spółkę i jej kurs nie rośnie, a spada, albo rośnie wolniej niż rynek, to ta frustracja jest ogromna. Dochodzi zniecierpliwienie i może zdarzyć się tak, że zaczynamy skakać ze spółki na spółkę. To tak naprawdę jest nieustanna walka ze sobą i z rynkiem. Myślę, że z tym też wiąże się rosnąca popularność pasywnego inwestowania. Dzięki niemu odcinamy się od złych myśli, od żalu za tym, że się źle wybrało.