Stąd niewiele już brakuje do skasowania całej pamiętnej powyborczej euforii na Wall Street z początku listopada.
Jakże zmieniła się rynkowa narracja przez kilka miesięcy! Najpierw mieliśmy zachwyt nad domniemanymi pozytywnymi skutkami prezydentury Trumpa, teraz mamy rosnące obawy przed spowolnieniem gospodarczym. Media zdążyły nawet ukuć hasło „Trumpcession”, mające oznaczać potencjalną recesję, wywołaną m.in. przez skutki wojen handlowych i cięć zatrudnienia w administracji. Ukoronowaniem obaw stał się najnowszy odczyt modelu „GDPNow” (Atlanta Fedu), który postraszył ostrym hamowaniem amerykańskiego PKB w I kwartale.
Gdyby groźba głębokiego spowolnienia miała okazać się realna, to ostatnia korekta spadkowa na Wall Street i tak byłaby daleko niewystarczająca do zdyskontowania w pełni konsekwencji takiego obrotu spraw. Ale postarajmy się, mimo wszystko, poszukać też pozytywów. W chwili pisania tego komentarza spadek Nasdaq 100 zatrzymał się na poziomie 200-sesyjnej średniej, w okolicach której udało się wybronić trendowi zwyżkowemu w sierpniu ub.r. i jesienią 2023 r. Brakuje tu tylko przysłowiowej „kropki nad i” w postaci dotknięcia przez dzienny RSI poziomu wyprzedania (jak w sierpniu i kwietniu ub.r.). Jakieś nadzieje można też pokładać w sezonowości, która w marcu zacznie się stopniowo poprawiać po słabym lutym.