Jednakże w ubiegłym tygodniu WIG, sWIG80 i mWIG40 dołączyły do grona indeksów, dla których dwusetka jest już w trendzie spadkowym. Nie oznacza to jeszcze, że bessa w 100 proc. zawitała nad Wisłę. W przeszłości zdarzały się już takie momenty, w których wskazania wg średniej 200-sesyjnej okazywały się fałszywe. W II połowie 2014 r. pojawił się sygnał sprzedaży, ale skończyło się na mocniejszej zwyżce indeksu szerokiego rynku. Podobnie było pod koniec 1997 r. i byki zdołały wrócić na parkiet, podbijając rynek. Jednakże statystycznie wnioski są na korzyść niedźwiedzi. Nie można wykluczyć, że tym razem uda się powstrzymać falę wyprzedaży akcji czy też kupić czas potrzebny na redukcję portfeli. Niemniej jednak analiza techniczna ma to do siebie, że proste wskaźniki są najbardziej skuteczne. A średnia 200-sesyjna i jej zachowanie należy do podstawowych narzędzi inwestorów. Co musiałoby się wydarzyć, aby byki mogły przekuć obecną słabość w siłę? WIG musiałby wrócić nad pułap 84000 pkt, mWIG40 przebić się przez 6300, a WIG20 poradzić sobie z 2400 pkt. O ile pierwsze dwa warunki są „na wyciągnięcie kilku sesji”, o tyle podróż do 2400 pkt wymaga już sporego nakładu kapitału. Lokalnie jest szansa na zwyżki.