Owszem, w oświadczeniu po majowym posiedzeniu Fed przyznał, że nie widać teraz oznak postępu w spadku inflacji do celu, co nie uzasadnia obniżek stóp procentowych, ale jednocześnie Fed wyklucza możliwość podwyżek stóp procentowych. Zdaniem Fed stopy procentowe są na wystarczająco restrykcyjnym poziomie, który powoduje wyraźne ograniczenie perspektyw wzrostu gospodarczego i popytu. Takie słowa sugerują, że amerykańscy bankierzy centralni wcale nie zmieniają zdania co do planów dotyczących obniżek, choć dane z pewnością nie sugerują, że do cięcia stóp procentowych powinno dojść w najbliższym czasie.
Inflacja w USA przestała spadać i istnieje sporo przesłanek wskazujących na to, że inflacja zacznie odbijać w najbliższym czasie. Oczywiście Fed wskazuje, że pozostaje ona poniżej 3 proc., co pozwala skupić się na innych problemach, jak rynek pracy czy ryzyko związane z płynnością. Właśnie dlatego decyduje się na ograniczenie tempa redukcji bilansu. Niemniej patrząc na odczyty CPI, PCE, ropę naftową, subindeksy cenowe z raportów ISM czy również raport o PKB, można zauważyć, że inflacja wciąż daje o sobie znać, co z kolei może spowodować, że Fed w końcu będzie musiał pokazać się od bardziej jastrzębiej strony. W krótkim terminie może to działać na korzyść dolara, ale niekoniecznie może służyć rynkowi akcji czy metalom szlachetnym.