Na głównych giełdach niewielkie spadki przeważały przez większość sesji. Pod jej koniec we Frankfurcie DAX wyszedł na zero, w Paryżu CAC40 spadał o 0,2 proc., w Londynie FTSE-100 tracił prawie 0,4 proc. Zasadniczo nie zmieniło to sytuacji na tych parkietach – pozostały bardzo blisko rekordów tej hossy (w Paryżu zupełnie świeżych – z piątku) i w każdej chwili mogą atakować je ponownie. Słabiej zachowywały się giełdy w Madrycie i Lizbonie, gdzie straty sięgały 1 proc. Nic dziwnego – Portugalia i Hiszpania nadal są typowane na kolejne ofiary kryzysu zadłużeniowego, a o problemach związanych z tym kryzysem znowu zrobiło się głośniej.

Głównym tematem w tej sprawie jest rozpoczynające się popołudniu w Brukseli posiedzenie ministrów finansów z krajów eurolandu, w trakcie którego mają oni rozmawiać o nowej kompleksowej strategii poradzenia sobie z kryzysem. Problem jednak w tym, że od dłuższego czasu nie mogą się oni dogadać w zasadniczych kwestiach – przede wszystkim takiej, czy należy powiększać fundusz, z którego ratowane byłyby kolejne kraje zagrożone zarazą wysokiego zadłużenia. Jest to dość istotne dla rynków, ponieważ, jak ostrzegają analitycy, bez większej puli pieniędzy ratowanie na przykład Hiszpanii może okazać się niemożliwe. Spotkanie ministrów eurogrupy skończy się jutro.

Większej zmienności na europejskich rynkach nie sprzyjał dziś brak istotnych danych makroekonomicznych oraz jakichkolwiek wskazówek zza Atlantyku – tamtejsze rynki nie pracują dziś ze względu na święto Martina Luthera Kinga. W kolejnych dniach istotne dla rynków powinny być m.in. raporty kwartalne spółek amerykańskich – w tym tygodniu ma je przedstawić aż pięćdziesiąt spośród firm tworzących indeks S&P500, w tym m.in. Citigroup, Goldman Sachs i IBM.