Indeks największych spółek na warszawskim parkiecie wciąż znajduje się tylko 70-80 punktów poniżej szczytu hossy, ale z każdym kolejnym tygodniem wzrosty przychodzą coraz ciężej. Na rynku brakuje kupujących zainteresowanych kontynuowaniem długoterminowego trendu wzrostowego.
Ponadto OFE w maju wydały ostatnie pieniądze pochodzące ze zwiększonych składek i nie mają już świeżego kapitału do stymulowania wzrostu. Napływ gotówki z zagranicy zakończył się już kilka miesięcy temu, a perspektywa braku trzeciej rundy pakietu pomocowego FED w USA nie nastraja optymistycznie.
Bykom nie sprzyja także rynek walutowy, gdzie złotówka niebezpiecznie zbliżyła się do psychologicznego poziomu 4 zł za euro. Nastroje chłodzi także niepewność rozstrzygnięcia sytuacji w Grecji. Jednym argumentem za brakiem mocnej przeceny jest po prostu brak strony podażowej, która poddała się już w 2010 r.
Liczba otwartych pozycji na wrześniowej serii futures powoli, ale systematycznie zbliża się do standardowych 100 tys. sztuk, czyli poziomu obserwowanego od prawie dwóch lat. Okres wakacyjny, który oficjalnie rozpocznie się w tym tygodniu może nie sprzyjać zwiększonej aktywności na rynku terminowym.
Inwestorzy poznali bilans obrotów bieżących eurolandu wyrównany sezonowo za kwiecień, który wyniósł -5,1 mld euro, ostatnio sięgnął -4,7 mld euro, a po rewizji wyniósł 3,0 mld euro. Z kolei bilans obrotów bieżących niewyrównany sezonowo wyniósł -6,5 mld euro, poprzednio było -3,8 mld euro, a po rewizji -2,0 mld euro.