Stali Czytelnicy „Parkietu” zapewne zauważyli, że regularnie sporo miejsca w naszych analizach giełdowych poświęcamy wskaźnikowi PMI obrazującemu aktywność w przemyśle (na podstawie ankiet zbieranych wśród przedsiębiorców). Nasze przywiązanie do tego publikowanego co miesiąc indykatora nie wynika wszak z tego, że brakuje innych danych makro, które można by poddać analizie, lecz z tego, że tendencje, w jakich porusza się PMI, są cenną wskazówką na temat faz cyklu koniunkturalnego na giełdzie.
Tym razem wskaźnik ten jest jeszcze bardziej wart uwagi ze względu na jego bardzo specyficzne położenie na mapie cyklu gospodarczego. Otóż według najnowszego odczytu (opublikowanego we wtorek) PMI dla Polski wyraźnie spadł (z 56,3 do 55,6 pkt). Jest to warte głębszej analizy z dwóch powodów. Po pierwsze, tak poważnej zniżki (o 0,7 pkt) nie było od pół roku. Po drugie, w odróżnieniu od sytuacji sprzed roku (kiedy spadek okazał się krótkotrwały) obecna zniżka odbywa się z historycznie bardzo wygórowanych poziomów (miesiąc wcześniej PMI sięgnął aż 56,3 pkt – tak wysoko był dotąd jedynie przejściowo w połowie 2004 r., co wynikało z boomu przed wejściem Polski do UE).
[srodtytul]Średnio 40 miesięcy między dołkami[/srodtytul]
Aby lepiej zrozumieć te wydarzenia i umieścić je w szerszym kontekście, proponujemy pewną prostą zabawę matematyczną. Rzut oka na długoterminowy wykres PMI prowadzi do wniosku, że mamy tu do czynienia z pewnym powtarzającym się regularnie cyklem, na jaki składają się wzloty i upadki. Aż się prosi, by spróbować na tej podstawie obliczyć, kiedy powinny wypadać dołki i szczyty owego cyklu. Jeśli zmierzymy odległość między kolejnymi dołkami tego cyklu (listopad 1998 r., czerwiec 2001 r., luty 2005 r., grudzień 2008 r.), to okazuje się, że wynosiła do tej pory odpowiednio: 31, 44 i 46 miesięcy, co średnio daje 40 miesięcy. Taki okres przeciętnie dzielił kolejne dołki cyklu w przemyśle (wg PMI).
Mając tę liczbę jako punkt wyjścia, możemy stworzyć zygzakowaty wykres będący teoretycznym modelem (uproszczeniem) tego, jakie długoterminowe reguły rządzą zmianami PMI. Z wcześniejszych obliczeń wiemy, że ów zygzak powinien odbijać się od dna co 40 miesięcy. Po takim odbiciu powinien iść w górę. Jeśli założymy, że szczyt owej zwyżki przypadnie dokładnie w połowie dystansu między kolejnymi dołkami, to zygzak sięgnie zenitu po 20 miesiącach, po czym znów zacznie opadać, aż po kolejnych 20 miesiącach sięgnie dna i wtedy cały cykl się powtórzy. Pozostaje jeszcze kwestia tego, w którym momencie zacząć rysować zygzakowatą linię. W naszej zabawie załóżmy, że punktem wyjścia jest ostatni dołek PMI z grudnia 2008 r. Z tego punktu poprowadźmy linię zarówno w przyszłość, jak i wstecz. Drugorzędne znaczenie w naszej analizie ma to, jak wysoko powinien spadać i rosnąć zygzak, ponieważ koncentrujemy się raczej na tendencjach, a nie ich zasięgu (czyli przedziale wahań). Przyjmijmy po prostu, że szczyty zygzaka wypadają tam, gdzie średnio wypadały faktyczne szczyty PMI (54,7 pkt), podobnie potraktujmy dołki (średnio 43,6 pkt).