Twórca PlayWaya opowiada o dalszych planach grupy

WYWIAD | Krzysztof Kostowski z prezesem i wiodącym akcjonariuszem spółki PlayWay rozmawia Katarzyna Kucharczyk

Publikacja: 24.02.2020 10:00

Twórca PlayWaya opowiada o dalszych planach grupy

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

 

Na jakim etapie jest krajowy rynek gier? To już bańka?

Jest rozgrzany. Co chwila powstają nowe studia, a ich wyceny na giełdzie rosną – mimo że wiele z tych firm nie może jeszcze się pochwalić żadnym sukcesem. I nie mówię o zyskach, ale choćby zapisach na Steam Wishlist (lista życzeń).

Dlaczego tak się dzieje?

O to trzeba by już pytać inwestorów, którzy wybierają takie podmioty jako swoje inwestycje. Dla mnie nie jest to jasne, ale życie nas pewnie jeszcze wiele nauczy. Faktem jest, że nawet zespoły, które nie badają rynku i tworzą gry w ciemno, znajdują swoich akcjonariuszy.

Dlaczego nie badają rynku?

Bo rynek tego od nich nie wymaga. Można tworzyć gry bez sprawdzenia ich potencjału, bez zbadania ilości zapisów. Mamy takie czasy, że wyceny czasem budują się szybciej niż potencjały niektórych gier.

A rynek nie wymaga...

...bo jest hossa i wydaje się niektórym, że będzie trwała wiecznie. Poziom niewyedukowania rynku podczas hossy jest wysoki. Kuriozalne jest też to, że część firm przeprowadza testy, ale nie wyciąga z nich wniosków. I nawet gdy są symptomy, że gra może okazać się porażką, to i tak wypuszczają ją na rynek. Teraz jest w branży hossa, ale gdy przyjdą trudniejsze czasy i wyceny się urealnią, w grze pozostaną te firmy, które mają zdrowy biznes i realne perspektywy na wzrost.

Jesteście drugą co do wartości firmą z branży gier notowaną na giełdzie. Kapitalizacja przekracza już 2,5 mld zł. Jak pan ją ocenia?

Ja nie zajmuję się wyceną, ale rozwojem biznesu. Inwestorzy wyciągają wnioski z naszych raportów finansowych i działań wydawniczych.

W tym roku zapewne będzie dywidenda. Jaką część zysku będzie stanowić? 90 proc.?

W poprzednich latach wypłacaliśmy 100 proc. zysku jednostkowego, i nie przewiduje zmian w tym roku. Firma generuje nie tylko zyski, ale ma też zdrowy cash flow, a nie jest to regułą w tej branży. Chciałbym, żeby nasza dywidenda była pewnego rodzaju symbolem i pokazaniem, że jesteśmy zdrową firmą, generującą realne zyski.

A co z inwestycjami, macie pieniądze na zaplanowane produkcje?

Jak najbardziej. Mamy dużo gotówki – wspomnę tylko, że została nam jeszcze zdecydowana większość środków, jakie pozyskaliśmy z oferty publicznej w 2016 r.

Wasza firma jest nietypowa – praktycznie wszystko robicie wewnętrznie. Tworzenie gier, marketing, portowanie tytułów itp.

W grupie wielu zespołów taki model się sprawdza. Jesteśmy dużą grupą – mamy udziały w prawie 50 firmach. Zbudowałem tę firmę od zera: w latach 2011–2015 zbierałem zespoły, niespecjalnie ujawniając się na rynku. Potem był rok 2016 i nasz debiut. Wówczas analitycy mówili, że koszty będą nam rosły, bo akwizycje zespołów będą coraz kosztowniejsze, ale tak nie jest. Powód? My nie przejmujemy zespołów, ale je tworzymy. Obejmujemy udziały większościowe i potem wspieramy poszczególne spółki, a one rosną. Zresztą, cały czas się uczymy. Zmieniłem na przykład moje założenia dotyczące tego, ile gier będzie odnosić sukces.

To znaczy?

Początkowo zakładałem, że jeśli jedna na siedem gier wyjdzie nam bardzo dobrze, to pokryje koszty tych pozostałych sześciu i jeszcze zostanie zysk. Teraz każda gra, zanim trafi na rynek, najpierw poddawana jest różnym testom – badamy wizualizację, sprawdzamy, czy na tę grę jest popyt. I dopiero potem wypuszczamy ją na rynek. Moim celem jest, aby każdy zespół tworzył grę, na którą czeka liczna grupa graczy.

Wróćmy do wycen: nie kusi pana, żeby przy tak imponującej wycenie sprzedać akcje?

Wierzę w spółkę i nie chcę zmniejszać mojego zaangażowania. Edukuję też prezesów spółek z grupy, staram się im wyjaśnić, że najlepszy zarobek na swoich akcjach mają w momencie wprowadzenia mocnej gry do sprzedaży, a nie przy sprzedaży swoich akcji.

Wielu dominujących akcjonariuszy po pewnym czasie przechodzi do rady nadzorczej. Nie rozważa pan takiej opcji?

Nie. Lubię moją pracę. Jestem chyba jednym z nielicznych prezesów spółki giełdowej o tak niskiej pensji. Nie mam programu motywacyjnego. Inwestorzy mi zaufali i nie chcę tego zaufania zawieść. Być może zarządzam firmą twardą ręką, ale efekty mówią same za siebie. Jest wiele spółek bardziej „miękkich". Robią jedną emisję akcji za drugą, biorą pożyczki, potem wypuszczają grę, która okazuje się porażką, robią kolejną emisję i tak dalej. To nie jest nasz model biznesowy. Staramy się też mieć dobry kontakt z akcjonariuszami. I promujemy zasady, które wydają nam się fair względem rynku.

Na przykład?

Weźmy chociażby publikowanie raportów bieżących w trakcji sesji. Sporo spółek tak robi. Są to informacje cenotwórcze i rodzi się pytanie, czy to nie jest okazja dla niektórych osób, np. do podbicia wyceny i sprzedaży akcji. Ja zawsze mówię naszym spółkom portfelowym, że raporty powinny trafiać na rynek poza sesją. Podobnie z innymi informacjami (np. co miesiąc publikujemy film, w którym opowiadamy, co w tym okresie zrealizowaliśmy i jakie są nasze plany), staramy się je podawać np. w weekendy, żeby każdy z inwestorów miał czas przeanalizować informacje i odpowiednio zareagować.

Ile jeszcze spółek portfelowych może wejść na giełdę?

Trudno podawać konkretne liczby, ale może być ich kilkanaście. Najbliżej debiutu jest Games Operators.

PlayWay będzie sprzedawał część akcji.

Jest taka możliwość, ale głównie po to, żeby zapewnić wystarczający free float. Jak już firma trafi na giełdę, nie jesteśmy członkiem obrotu giełdowego.

Dlaczego?

Z wielu powodów. Nie budujemy zespołów po to, żeby potem sprzedawać ich akcje, ale żeby je wspierać i robić dobre gry, w ten sposób budować długofalową wartość.

Czego się można spodziewać w tym roku jeśli chodzi o premiery?

Będzie ich dużo, są wymienione w planie wydawniczym na naszej stronie internetowej, a te najbardziej perspektywiczne są dodatkowo zaznaczone. Najbliższą premierą, z którą wiążemy spore nadzieje, jest konsolowa wersja „House Flippera". Trafi na rynek już za kilka dni.

Nie ma jeszcze wyników za IV kwartał, ale te za III kwartał mocno przebiły konsensus. Jakie są plany na 2020 rok?

Nie podajemy prognoz. Możliwe, że kolejny raz uda się pozytywnie zaskoczyć rynek i analityków. Przy czym zaznaczam, że ja nie jestem niepoprawnym optymistą. Chyba nawet pesymistą. Nie patrzę przez różowe okulary. Ale może właśnie dlatego mój biznes radzi sobie tak dobrze.

Krzysztof Kostowski jest prezesem i wiodącym akcjonariuszem PlayWaya. Od ponad 25 lat związany z branżą gier komputerowych. W 2011 r. powołał do życia firmę PlayWay, koncentrującą się na wspieraniu i rozwijaniu zespołów deweloperskich z innowacyjnymi pomysłami. Autor koncepcji sztandarowej gry PlayWaya „Car Mechanic Simulator" oraz około 30 innych produkcji. Odpowiada za całą drogę powstawania większości gier – od ich koncepcji, poprzez dobranie składu zespołu, a skończywszy na wydaniu tytułów na rynkach światowych.

Parkiet PLUS
Braki insuliny na rynku. Prezes Biotonu: „Jesteśmy w stanie podwoić produkcję”
Parkiet PLUS
Dariusz Marzec, prezes PGE: Transformacja energetyczna nie może wykoleić polskiej gospodarki
Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. z najlepszą usługą wymiany walut w Polsce wg Global Finance
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach